DOBRY MECZ W BIAŁYMSTOKU

Jagiellonia miała szansę, aby odskoczyć na kilka punktów  od Legii, ale aby pokonać drużynę z Warszawy trzeba umieć grać na pełnych obrotach przez dziewięćdziesiąt minut. Tymczasem Jagiellonia dobrze rozpoczęła mecz, dość szybko zdobyła bramkę i wydawało się, że pójdzie za ciosem. Legia grała spokojnie, jakby zachowawczo, nie stwarzała klarownych sytuacji i chociaż powoli udowadniała coraz większą dominację na boisku, to na efekty bramkowe się nie doczekaliśmy. Po przerwie piłkarze Jagiellonii oddali bez walki połowę boiska, cofnęli się i starali się wybronić tę jednobramkową przewagę, co na tym poziomie jest zawsze ryzykowne. Legia zaczęła dominować i stwarzać sobie sytuacje bramkowe, z których najlepszą zmarnował Szymański, ale było to tylko ostrzeżenie dla Jagiellonii, aby odsunąć Legię, jak najdalej od własnego pola karnego. Zadecydowała pośrednio w końcówce meczu decyzja sędziego, który przyznał rzut wolny dla Legii w pobliżu bramki Jagiellonii. Rzut wolny był kontrowersyjny, bo równie dobrze sędzia mógłby zdecydować odwrotnie i przyznać rzut wolny dla Jagiellonii, albowiem obydwaj piłkarze w równym stopniu byli winni zderzenia, jakie miało miejsce tuż poza polem karnym Jagiellonii. Bramka nie była zdobyta przez Legię bezpośrednio z rzutu wolnego ale piłkę, która odbiła się od poprzeczki, dobił uderzeniem głową, wprowadzony w końcówce meczu wysoki Sandro Kulenović. Jagiellonia nie miała wielu atutów po przerwie, a ograniczenie się do pojedynczych kontr i bardzo ambitnej obrony własnego przedpola, to zbyt mało aby dotrwać z korzystnym wynikiem do końca meczu. Trzeba mieć wiele szczęścia aby tak dotrwać, nie doprowadzając dodatkowo przeciwnika do stałych fragmentów gry w pobliżu własnego pola karnego. Niewiele brakowało aby się Jagiellonii udało, ale słowo niewiele robi jednak dużą różnicę. Legia pokazała dobry, solidny futbol, z dużą chęcią do odniesienia zwycięstwa, co pozwoliło jej w końcówce meczu uratować przynajmniej remis. Ale generalnie mecz dobry, jak na polskie warunki i warto było spędzić przed ekranem telewizorów dwie w miarę emocjonujące godziny. Legia wygląda najsolidniej w naszej Ekstraklasie i mimo, że jeszcze nie lideruje, ma wszelkie warunki aby powtórzyć zdobycie tytułu mistrzowskiego. Bardzo pomoże, tak jak w meczu z Jagiellonią szeroka, wyrównana ławka rezerwowych, na której siedzą gracze, którzy w innych drużynach byliby gwiazdami. Ale jeszcze długa droga przed wszystkimi i wiele może się wydarzyć, oby było interesująco do końca rozgrywek.