ZMIANY TRENERÓW JAK POGODA W KWIETNIU

W naszej Ekstraklasie zmiany trenerów są szybsze aniżeli zmienność pogody w kwietniu. Kluby mają swoje wizje rozwoju klubu i nie zawsze sposób pracy szkoleniowców jest zgodny z planem rozwoju klubu. Wiadomym jest, że rzadko który szkoleniowiec pozostaje w klubie po nieudanych występach drużyny w europejskich pucharach. Nadzieje z dobrymi występami na poziomie europejskim są tak wielkie, że umyka gdzieś między palcami rozsądek w ocenie rzeczywistych możliwości zespołu. Do tego często dochodzą transfery, które przynoszą znaczne kwoty do klubowego budżetu, ale choćby mieć najlepsze intencje i zmienników, to nie da rady grać na poziomie na jakim grał zespół przed awansem do fazy grupowej europejskich pucharów.Trenerzy robią co mogą, wklejają nowych graczy do drużyny, uczą poruszania się w nowych ustawieniach i potrzebują czas aby drużyna zaczęła pracować na oczekiwanym poziomie. Lecz w takim przypadku czas staje się wrogiem szkoleniowca, bo gra się intensywnie, ci którzy pozostali w składzie też chorują, mają urazy, znikają na jakiś czas z podstawowego składu i zespół robi się jeszcze słabszy. Punkty uciekają i zaczyna się nerwowa atmosfera w klubie. Agenci podsuwają nowe nazwiska szkoleniowców władzom klubu i tak powoli ale nieodwołanie rośnie presja na trenerze, aż wreszcie po kolejnym remisie lub porażce, pęka zaufanie do szkoleniowca i podejmuje się decyzje o rozstaniu. Są też rozstania w klubach, w których nie walczy się o puchary a raczej trzeba oglądać się za siebie i patrzeć jak daleko drużyna jest w tabeli od pozycji spadkowej. Zmiany szkoleniowców w zespołach grających o utrzymanie są już stąpaniem na linie, bo ryzyko takich zmian jest wielkie i może skutkować konsekwencjami, trudnymi do przewidzenia. Są też powroty szkoleniowców do klubu, z którego jeszcze nie tak dawno byli zwalniani. I tak kręci się ta przykra dla trenerów karuzela, która jednych wyrzuca z krzesełek a innych przytula. W wielu klubach tak naprawdę nie szuka się solidnych szkoleniowców ale cudotwórców, szczęściarzy, którzy jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki spowodują, że zespół zacznie kolekcjonować brakujące punkty. Ale o ile zespół w sposób specjalny mobilizuje się w momencie objęcia sterów przez nowego trenera, to tej mobilizacji na długo nie wystarcza i zaczyna się codzienna walka o przeżycie. Zawsze byłem, jestem i będę przeciwko zmianom trenerów w trakcie sezonu. Trenerzy potrzebują wiele czasu aby wdrożyć swój sposób pracy z drużyną, nie mówiąc już o zmianach kadrowych, jakie chcieliby dokonać. Dlatego współczuję tym szkoleniowcom, którzy właśnie stracili pracę i jeśli trenerzy, którzy przyszli na ich miejsca nie mają czarodziejskich różdżek w plecaku, to z czasem podzielą los tych, których właśnie pożegnano.