Wreszcie mogliśmy ponownie obejrzeć Wojciecha Szczęsnego w akcji. Pierwsze określenie jakie się nasuwa po tym meczu, to jego solidność w grze, jaką pokazał polski bramkarz w Barcelonie. Grał bardzo dobrze, kilkakrotnie uratował drużynę przed utratą bramki, a co najważniejsze miał szczęście w momentach, kiedy sędziowie wyłapywali spalone. Bramkarz podobnie jak trener musi mieć szczęście, bo czasem dobra gra w bramce nie wystarczy aby zachować zerowe konto. A Szczęsnemu wystarczyło. Mówiąc szczerze czekałem na ten mecz aby zobaczyć, czy Wojtek wciąż może pokazać wszystkie swoje zalety, jakimi czarował w czasach kariery w Juventusie i reprezentacji Polski. Tak, to był ten sam Wojciech Szczęsny, może jeszcze bardziej spokojny, rozważny i grający bez ryzyka. Bardzo solidny występ, który można zapisać po stronie meczów zaliczonych na plus. To nie jest łatwo wracać do bramki, po długiej przerwie spowodowanej chęcią zakończenia sportowej kariery. Taki powrót nie jest łatwy mentalnie i fizycznie nawet jeśli dotyczy to tak cennego klubu jak Barcelona. Wojciech Szczęsny dał radę i fajnie, bo podjął ryzyko, jakim zawsze jest występ na tym poziomie rozgrywek. I fajnie, bo wygląda na to, że szkoleniowiec Barcelony będzie miał trudny orzech do zgryzienia, czy stawiać na lokalną gwiazdkę czy inwestować w Szczęsnego. Na dzień dzisiejszy Wojciech Szczęsny zademonstrował, że jest gotów aby pomagać drużynie, ale czy będzie to robić jako numer jeden w Barcelonie pokaże czas. Dzisiaj gratulacje i oby tak dalej.