OSIECKA – CIEKAWY SERIALOWY DOKUMENT

Zdania jak zwykle są podzielone, jednym serial Osiecka się podoba a innym nie. Są jeszcze tacy, których życie jest pokazywane w serialu i mają kaca, że ich przodkowie są pokazywani w niekoniecznie pozytywnym kontekście. Spotkałem Agnieszkę Osiecką tylko raz. Kiedy byłem szkoleniowcem warszawskiej Legii wylądowaliśmy na zgrupowaniu zimowym na Malcie. Mała wysepka, ciepła, przyjemna, a kiedy samolot zniża się do lądowania, to wszyscy sobie zadają pytanie w samolocie czy z pewnością samolot zdoła na pasie wyhamować. Przepiękne obiekty treningowe w latach osiemdziesiątych poprzedniego wieku robiły na nas wrażenie. Graliśmy tam turniej, wygraliśmy ze Stuttgartem, z Young Boys i reprezentacją Malty. Było bardzo pracowicie, ciepło, wesoło i zwycięsko. Pewnego dnia do naszego hotelu Golden Sands przyjechała polska dziennikarka, pracująca na Malcie. Wiedziała, że odlatujemy za dwa dni i zaproponowała wspólną kawę w hotelu. Przedstawiła się i poprosiła o dostarczenie paczki dla jej przyjaciółki, Agnieszki Osieckiej. Podała adres zapewniła, że w paczce nie ma nic trefnego i jeszcze raz poprosiła aby tę niewielką paczkę dostarczyć. Wziąłem paczkę i polecieliśmy do Polski. Ze stadionu Legii po jednym z treningów zadzwoniłem do Agnieszki Osieckiej. Powiedziałem w czym rzecz i umówiliśmy się, że przesyłkę podwiozę. O ustalonym czasie podjechałem do jej domu. Otworzyła mi miła pani i zaprosiła do niewielkiego pokoju. Tam poczekałem. Po kilku minutach przyszła Agnieszka Osiecka. Usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy rozmowę. Zostałem poczęstowany herbatą i opowiadałem o Malcie i o jej przyjaciółce, która na Malcie doskonale dawała sobie radę. Agnieszka zrobiła na mnie wrażenie osoby, wyciszonej, zamyślonej, raczej z obowiązku dotrzymującej mi towarzystwa, bo tak akurat wypadało. Całe nasze wzajemne poznanie trwało może piętnaście do dwudziestu minut. Co zapamiętałem, to że ani razu podczas naszej rozmowy się nie uśmiechnęła, chociaż zadawała wiele pytań dotyczących małej, przytulnej wyspy. Od tamtego, przypadkowego spotkania śledziłem jej twórczość i teksty piosenek. Kiedy słyszałem napisaną przez Osiecką piosenkę, stawał mi przed oczami obraz nadzwyczaj spokojnej, wyciszonej i poważnej kobiety, trochę nieobecnej i otoczonej aurą smutku. Taką ją zapamiętałem aż do teraz, kiedy oglądam serial Osiecka i dowiaduję się o niej o wiele więcej. Ale na ekranie widzę zupełnie inną kobietę, od aniżeli tę, którą poznałem na początku lat osiemdziesiątych. I nie chodzi tu o podobieństwo aktorki, bo sądzę, że akurat tu aktorka została dobrana dobrze. Ale to nie ma żadnego znaczenia. Osiecka była genialnie twórcza i to jest w tej historii najważniejsze. Tak, jak mistrzyni świata w sporcie nie musi być jednocześnie miss świata, tak genialna poetka, pisząca znakomite teksty piosenek nie musi być przecież natychmiast życiowym wzorem dla innych. Serial ciekawy, a ci którzy bywali w ówczesnych miejscach spotkań, aktorów, pisarzy, poetów, artystów, sportowców, pokazywanych w serialu, bo w dawnej Warszawie wszyscy spotykali się w tych samych miejscach, mogą sobie przypomnieć, dawne beztroskie, chociaż niełatwe, a w zasadzie szalenie trudne czasy naszej młodości.