NIE WYSZŁO ALE NIC STRACONEGO

To nie jest takie proste, nawet dla tak doświadczonego szkoleniowca, jakim jest Fernando Santos, aby przeprowadzić selekcję do zespołu na doradztwie innych. Oczywiście trudno mieć pretensję, że selekcjoner nie obejrzał osobiście każdego, powołanego gracza, ale patrząc na to jak zostały dobrane poszczególne formacje, z których żadna nie zagrała na międzynarodowym poziomie, to trudno domniemywać, że skompletował je sam selekcjoner. Stara przypowieść trenerska mówi, że jeśli źle wyselekcjonujesz, to sam sobie przygotujesz porażkę. I selekcjoner już wie z kim z tych piłkarzy będzie mu po drodze a z kim się pożegna. Ale nie to jest najważniejsze, bo nawet ze średniej klasy selekcji można stworzyć solidny zespół. A na to trener Santos, nie miał wystarczająco wiele czasu. Ale to już było i nie wróci więcej, trzeba zaufać trenerowi, że już wie jak dotrzeć do piłkarzy aby nie rozpoczynali meczu, tak jak zrobili to w Czechach i nie pękali w pojedynkach 1×1 jak w meczu, w którym całkowicie zdominowali ich gospodarze. Inaczej się gra na Narodowym a inaczej na wyjeździe, dlatego spokojniejszy jestem o poniedziałkowy wynik. W meczu z Czechami stawiałem na 3:2 dla Polski, bo widząc skład obrony podejrzewałem, że możemy stracić conajmniej dwie bramki, ale widząc mocno ofensywną selekcję sądziłem, że strzelimy o jedną bramkę więcej niż Czesi, bo oni też mieli wiele niewiadomych w formacji obrony. Nie udało się i trzeba patrzeć w przyszłość a nie rozpamiętywać porażkę, puknąć się w pierś i wyciągnąć wnioski i nie szukać winnych. Przed nami wiele meczów, w których wszelkie straty można będzie nadrobić i tym trzeba się teraz zająć. Głowy do góry, przed nami mecz z Albanią i trzy punkty w tym meczu stają się ważniejsze, aniżeli stracone punkty z Czechami.