LECH PRZEGRAŁ W WARSZAWIE

Jak się okazuje zwycięstwo na poziomie fazy grupowej Ligi Europy nijak nie przekłada się na zwycięstwa w Ekstraklasie. Legia nie grała wielkiego meczu ale to, co zaprezentowała wystarczyło Legionistom do zwycięstwa. Jak widać gra co trzy dni, jest zbyt wielkim wysiłkiem dla młodych piłkarzy Lecha. Widzieliśmy gorszy wizerunek Puchacza, Ramireza czy Modera. Poznański Trójkąt Ramirez – Moder – Tiba nie umiał stworzyć nic specjalnego w Warszawie. Akcje na bokach boiska, które były wizytówką Lecha mocno kulały, bo Sykora chociaż mocno się stara to nie może w żaden sensowny sposób wpływać na losy meczu. Grający z niewyleczoną kontuzją Kamiński jest cieniem piłkarza, którego oglądaliśmy przed urazem. Niczego nowego do gry zespołu nie wnieśli ich zmiennicy Skóraś i Marchwiński. Ponadto Lech daje się łapać na kontry, co widzieliśmy też w meczu ze Standardem i tylko nieumiejętności wykorzystania przewagi liczebnej w wyprowadzaniu kontr przez Legionistów, Lech może zawdzięczać niską porażkę. W Legii wysoką klasę pokazał Wszołek, a większość jego ostatnich podań lądowała pod nogami partnerów, którzy jednak tych dobrze przygotowanych na skrzydle akcji nie potrafili wykorzystać. Aż do momentu, kiedy na boisku pojawił się w drużynie z Warszawy Kacper Skibicki. Młody zawodnik znalazł się w szesnastce Lecha i huknął nie do obrony. Takim uderzeniem wyrównał wynik meczu na 1:1 i dał możliwość Legii na wygranie meczu, co stało się w ostatniej akcji meczu. Legia wygrała 2:1 i pewnie zmierza w górę tabeli. Lech dla odmiany w kłopotach. Trudno się gra jednym składem na wielu frontach. Coraz częstsze absencje piłkarzy, z powodu chorób i kontuzji, nawarstwiające się zmęczenie, które nawet młodym zawodnikom daje się mocno we znaki, wpływają na poziom gry zespołu. W futbolu zawsze jest coś za coś. Nie da się rywalizować na wszystkich frontach, mając zbyt wąską kadrę niezłych piłkarzy. Wyróżniającym się piłkarzem Lecha był podobnie jak w meczu ze Standardem Liege, Alan Czerwiński. Właśnie jego grę oglądało się z przyjemnością. W Legii brylował Paweł Wszołek i prawie każda z jego akcji kończy się dokładnym ostatnim podaniem. To jednak zbyt mało jak na hit kolejki. Mimo to, mecz trzymał w napięciu a wynik był otwarty do ostatniej sekundy meczu. Lech miał przez chwilę trzy punkty w garści, później wydawało się, że zadowoli się jednym a w konsekwencji odjechał do Poznania bez punktów. To smutna podróż z Warszawy po porażce, tym bardziej, że za chwilę piłkarzy czekać będą kolejne wyzwania. Legia mknie po kolejne mistrzostwo, chociaż droga do tytułu jeszcze długa. Lech stara się przetrwać w lidze, przynajmniej na czas gry w europejskich pucharach. Kłopoty przyjdą później. A na dzisiaj gratulacje dla Legii, bo takie zwycięstwo w ostatniej akcji meczu mocno podnosi morale w drużynie. Lech zdołowany, Legia na fali i olbrzymia praca czeka obydwu trenerów i ich sztaby, bo do poprawienia gry obu drużyn trzeba będzie czasu, którego dzisiaj klubom, niestety brakuje. Hit na korzyść Legii i zwycięzców się nie sądzi, dlatego więcej uwag pod adresem Lecha ale z serdecznością, bo przecież niebawem ponownie wszyscy będziemy Lechowi kibicować w meczach o wyjście z grupy w Lidze Europy.