Zwycięstwo Liverpoolu w Monachium z Bayernem 3:1 jest wielkim zwycięstwem Jurgen Kloppa. Gdzie jak gdzie ale wyeliminować Bayern i to na jego własnym boisku, kiedy po pierwszym meczu, wszyscy w Bawarii narobili sobie nadziei na awans, to dla tego trenera smakuje bardzo słodko. To co wyczyniał w tym meczu Virgil van Dijk zasługuje na szczególne podkreślenie. Nie bez przyczyny określany jest najlepszym obrońcą na świecie. Już nie chodzi tylko o to, że zdobył jedną z bramek, ale jego grę w defensywie i sposób wprowadzania piłki do partnerów oglądało się z przyjemnością. Oczywiście najwięcej będzie się mówiło o Mane i całkiem słusznie, bo pokazał w tym meczu pełną gamę możliwości, a pierwsza bramka jaką zdobył po indywidualnym zagraniu to była piłkarska wisienka na torcie. Salah niby niewidoczny, niby nic mu nie wychodziło, niby już wydawało się, że Klopp może nie wytrzymać i dokonać zmiany i wtedy pokazał iskierkę geniuszu, podaniem do Mane zamienionym na bramkę. O Bayernie trudno napisać coś pozytywnego. Najbardziej przykro, że niewidoczny był Robert Lewandowski i w zasadzie nie doszedł do ani jednej pozycji strzałowej. Szkoda bo wydawało się, że jest to wymarzony mecz właśnie dla niego we wspaniałej atmosferze pośród żyjącej w miłości do futbolu publiczności. Nie udało się i dla Bayernu tegoroczna edycja Ligi Mistrzów zakończona. Pozostaje walka o mistrzostwo kraju, co po takiej porażce może okazać się trudniejsze aniżeli się przypuszczało. Liverpool pokazał klasę finalisty poprzedniej edycji Ligi Mistrzów. Jeszcze jakby nadrabiający pracą i wybieganiem zawodników, bo fajerwerków wiele w ich grze nie ma do momentu kiedy przebłyski geniuszu pokażą Mane i Salah. Liverpool zwyciężył zasłużenie. Był lepszy, skuteczniejszy i bardziej zdeterminowany. W zasadzie można powiedzieć, że piłkarze Liverpoolu zdobyli wszystkie bramki, bo bramka samobójcza mimo, że liczy się dla Bayernu to strzelec jest z Liverpoolu. Klopp triumfuje i całkiem zasłużenie zbiera gratulacje. I chociaż większość kibiców Liverpoolu wolałaby widzieć swoją drużynę na tronie w Anglii, to jednak Klopp nie zapomniał o wpadce w zeszłorocznym finale i ma wielką chęć rehabilitacji i powrotu z Madrytu z pucharem Ligi Mistrzów w dłoniach. To wszystko jest jeszcze możliwe, to wszystko przed nim, ale dzisiaj Klopp świętuje z zespołem i z pewnością nie myśli o niczym innym, jak tylko poddaje się tej słodkiej radości po dobrze wykonanej robocie.