Odszedł Lucjan Brychczy, piłkarz, trener, legenda Legii i polskiej piłki nożnej. Kiedy zostałem trenerem warszawskiej Legii, kompletowałem sztab szkoleniowy do pracy z zespołem. Zaproponowałem współpracę Lucjanowi, który w tamtych latach nie współpracował z pierwszym zespołem Legii. Lucjan się zgodził i od tamtego momentu współpracowaliśmy przy zespole ale co ważniejsze zostaliśmy przyjaciółmi i jako młody szkoleniowiec bardzo sobie tę przyjaźń ceniłem. Lucjan był najlepiej wyszkolonym technicznie piłkarzem jakiego znałem. Pokazywał tę swoją znakomitą technikę często w szatni ale przede wszystkim odczuli jakość jego uderzeń piłki bramkarze. Lucjan umawiał się z bramkarzami przed treningami i ćwiczył ich uderzając piłkę w światło bramki. Uderzenia celne, z rotacją, do rogów czy w górne rogi bramki. Cieszył się ogromnym szacunkiem piłkarzy. Jego jedna uwaga do piłkarzy dotycząca techniki gry czy zachowań w polu karnym, była dla piłkarzy bezcenna i natychmiast przyjmowane. W szatni działał na piłkarzy jak balsam na drużynę. Kiedy były trudne momenty lub nerwowe, bo w szatniach piłkarskich często się zdarzają, to Lucjan patrzył na nich i mówił spokojnym, cichym głosem, że jesteśmy lepsi pod każdym względem, więc nie ma się co denerwować bo wygramy ten mecz, tylko trzeba włożyć w grę trochę więcej serca. Był znakomitym obserwatorem a przy tym wesołym człowiekiem, bo jednym zdaniem potrafił rozbawić całe towarzystwo. Dobrze czuliśmy się w naszym gronie trenerów, lekarzy, kierowników drużyny, masażystów, sprzętowych i to było podłożem naszej dobrej pracy z zespołem, do której przychodziło się z przyjemnością, satysfakcją i radością. Czego byśmy nie opisali czy powiedzieli o Lucjanie, nie odda jego znakomitej postaci, jako piłkarza, trenera czy człowieka. Był wspaniałym kolegą i znakomitym szkoleniowcem. Żegnaj Lucjan, Legendo Polskiego Futbolu. Cześć Twojej pamięci. Spoczywaj w spokoju.