SPRAWA GLIKA

Nic tak źle nie wpływa na atmosferę w drużynie jak niepewność. W sprawie Kamila Glika jest tak wielkie zamieszanie, że trudno określić, który z lekarzy ma rację i czy Kamil Glik ma jechać na mundial w ekipie, przy ekipie, czy wogóle powinien pozostać w domu. Kiedy myśmy jechali na finały mistrzostw świata, to w zasadzie nie było kogo zapytać o radę, czy chociaż o osąd tego co robimy dobrze, a może co źle, lub chociaż czy ktoś zrobiłby cokolwiek inaczej. Szesnaście lat niebytu na dużej imprezie, to była piłkarska wieczność i nie mogło być żadnych odniesień do naszych poprzedników. Dzisiaj mamy zupełnie inną sytuację bo gramy w miarę regularnie w dużych turniejach i tak piłkarze, jak również trener mają worek doświadczeń, chociaż z taką sytuację jak obecnie z Kamilem Glikiem, najprawdopodobniej wszyscy spotykają się po raz pierwszy. Kamil Glik, to dotychczasowy filar naszej reprezentacji, zawodnik, który rozegrał najwięcej minut w tej drużynie, a więc w zasadzie od niego rozpoczynało się układanie składu. To na boisku, bo prócz boiska, w grach zespołowych wielkie znaczenie ma szatnia, bo tam kreuje się atmosfera zespołowa i dopiero w szatni widać rzeczywistych liderów drużyny. Oczywiście kiedy jest tam trener to tylko on rządzi i dzieli, jako lider ekipy, którą zbudował i prowadzi do sukcesu. Ale kiedy trenera w szatni nie ma i zostają w niej sami piłkarze, wtedy są wśród nich zawodnicy, którzy dbają o utrzymanie zespołu w ryzach i dyscyplinie koniecznej do osiągania dobrych wyników a przede wszystkim o atmosferę sukcesu w drużynie. Kamil Glik to z pewnością jeden z liderów tej ekipy i chociaż organizm dawał już konkretne znaki, że są przeciążenia, które powodują przerwy w treningach, a to przekłada się w sposób naturalny na formę piłkarza, to tak poważny uraz jaki przytafił się piłkarzowi tuż przed wylotem do Rosji, może wykluczyć środkowego obrońcę naszej reprezentacji z gry na mistrzostwach. Kiedyś będąc w podobnej sytuacji, zaryzykowałem i uwierzyłem piłkarzowi, że da radę, chociaż lekarze dawali 50/50. Podjęliśmy wspólnie ryzyko i nie udało się, bo wysiłek, jaki trzeba podjąć w meczach na mistrzostwach świata jest tak wielki, że ujawniają się natychmiast wszelkie zatajone urazy lub nawarstwiające się mikrourazy, jakie przywożą zawodnicy ze swoich klubów. Jest pewne, że trzeba szykować wariant gry bez Kamila Glika i liczyć na to, że może dojdzie do zdrowia podczas mundialu. Trzymajmy mocno kciuki za dojście do zdrowia jednego z liderów naszej reprezentacji i oby zawodnik i trener nie musieli podjemować decyzji, wbrew logice i nauce, które podpowiadają, że zwykle lepiej postawić na zdrowego, chociaż może trochę mniej doświadczonego gracza, aniżeli z góry nastawiać się, że nasz znakomity piłkarz może popełnić błędy, których podłożem mogą być jego kłopoty zdrowotne. Ale może nie jest z naszym obrońcą aż tak źle, jak się wydaje, bo przecież wszystkiego nie wiemy i ryzyko się opłaci. Ta decyzja leży już wyłącznie w gestii selekcjonera. Nigdy się nie przekona, czy ma rację jeśli nie spróbuje, a więc wszystkie emocje jeszcze przed nami, i to bez względu na to, jakie decyzje podejmą Kamil Glik i Adam Nawałka.