MIŁE SERCU POWROTY

Kiedy zbliża się duża impreza futbolowa, taka jak finały mistrzostw świata czy mistrzostw Europy, możemy przeczytać dziesiątki porównań i odniesień do dawnych drużyn reprezentacyjnych. Co ciekawe rzadziej powraca się do drużyny prowadzonej przez Pawła Janasa,  Leo Beenhakkera czy Franciszka Smudę, które wystąpiły na dużych turniejach, nie mówiąc już o drużynie prowadzonej przez kilku innych szkoleniowców, którzy prowadzili drużyny tylko w meczach eliminacyjnych. Powraca się najczęściej do reprezentacji 2000-2002, bo jak się okazuje zapisała się ona najmocniej w sercach i głowach żurnalistów i kibiców. To bardzo miłe, że wciąż dziennikarze wracają do tamtej drużyny, bo ona naprawdę zasługiwała na to, aby o niej często mówić i pisać. W końcu kilkunastu meczów z rzędu bez porażki na międzynarodowej arenie nie rozgrywa się przypadkiem i wypada się cieszyć, że taki sukces, mimo trudnych czasów dla Polski i dla rodzimego futbolu w jakich egzystowaliśmy, nie da się od tamtych wyników oddzielić. Myśmy nie wyszli z grupy na mistrzostwach świata i nie osiągnęliśmy wyników, jak drużyny Kazimierza Górskiego, Antoniego Piechniczka czy Jacka Gmocha, ale dokonaliśmy czegoś, co nie udawało się przez długie szesnaście lat żadnej selekcji, awansowaliśmy do finałów mistrzostw świata, przełamując barierę niemożności, jaka towarzyszyła reprezentacji i ponownie otworzyliśmy drzwi do wielkiego futbolu dla naszej drużyny. Tamta reprezentacja zapisała się na zawsze w historii polskiego i światowego futbolu i to jest stempelek jakości tamtej drużyny. Ale najważniejsze, że tamta drużyna miała swoje oblicze, które lubili kibice, bo było w drużynie wielu wojowników, i to oni kształtowali profil gry drużyny, który był bliski sercom polskich kibiców. Jednak nie wiadomo czemu, mniej dzisiaj pisze się o naszych wojownikach i pięknych meczach rozgrywanych sposobem ”futbolu na tak”, a było tych meczów wiele jak choćby Kijów, Cardiff, Oslo, Chorzów czy mecz z USA podczas mistrzostw, a często wymienia się jakieś nonsensy czy przekłamania, jakie były eksponowane przez dominujące w tamtym czasie kolorowe media, gdzie podstawowym hasłem dnia było, że jeśli nie ma żadnej sensacji, to należy wymyślić ją samemu. Tamta ekipa zasłużyła sobie na szacunek za swoje dokonania, jakie były na miarę ówczesnych możliwości piłkarzy. Piłkarzy tamtej reprezentacji oglądam dzisiaj z nieukrywaną radością, jako ekspertów w wielu mediach, nawet niekoniecznie futbolowych, jak choćby jurorów podczas festiwalu piosenki w Opolu, czy na eksponowanych funkcjach w PZPN, czy nadal egzystujących w reklamach największych firm . A przecież porównań tamtej ekipy z dzisiejszą nie może być żadnych, bo żyjemy już w zupełnie innej rzeczywistości ekonomiczno-politycznej i piłkarskiej i wszystko, co działo się w tamtych czasach, powinno być przyjmowane jedynie, jako kolejny kamień milowy w historii polskiego futbolu z całą aurą dotyczącą tamtych, trudnych czasów. Dlatego wszyscy z takim zainteresowaniem i nieukrywaną przyjemnością, wolimy oglądać piękne filmy i reportaże o reprezentacjach, na kanałach historycznych, mówiące o piłkarzach i trenerach z dawnych czasów, akurat nie polskiej historii futbolowej, tylko europejskiej i światowej, gdzie wszyscy wypowiadają się w sposób pełen szacunku o wszystkim, co dotyczyło tamtych drużyn i i tamtych lat, mimo że czasem osiągnęli a czasem nie osiągali, wyników na miarę możliwości i oczekiwań. Może i my z czasem się tego nauczymy a kultura wypowiedzi i pisania z szacunkiem o ludziach i ekipach, które czegoś w historii polskiego sportu dokonały, stanie się chlebem codziennym również w naszych mediach. Lubimy się spotykać naszą dawną ekipą, przy różnych okazjach, wtedy radość i emocje ze wspólnego spotkania biorą górę i rzadko się zdarza, że szybko się rozstajemy. Piłkarze wolą trzydniowe zgrupowania i przyjazd na nie z małżonkami, aniżeli krótkie, kiedy przyjadą na mecz i zaraz po nim mają wracać do domów. To świadczy o dużym wzajemnym szacunku, wielkiej przyjaźni piłkarzy, którą scementowała wspólna walka w eliminacjach i finałach mistrzostw świata a przede wszystkim o miłych, pozytywnych emocjach jakie towarzyszą takim spotkaniom po latach.  Piłkarze reprezentacji 2000-2002 będą komentować obecne finały mistrzostw świata i jestem pewien, że zrobią to z pełnym szacunkiem dla dzisiejszych Kadrowiczów i ekipy jaka wyjedzie do Rosji. Zrobią to, jak zwykle z wielką kulturą, swadą i pozytywnym wyważaniem swoich opinii, jakiego oni rzadko doświadczali w mediach, po ”swoim mundialu” i to bez względu na wynik osiągnięty przez obecną drużynę, bo doskonale wiedzą jak wiele wysiłku, wyrzeczeń i pracy kosztuje to, aby w ogóle na tej najważniejszej dla światowego futbolu imprezie się znaleźć.