WYNIK NIEJASNY CZYLI ZŁY

Nie wiem czym się różnią polskie test covidowe od chińskich. Nie wiem czy nasza ekipa ma też w Chinach własne testy aby prócz chińskich przekazów, testować naszych olimpijczyków, bo wierzyć innym w tak kluczowych testach nie można. Nie chcę przesądzać czy nasza Olimpijka jest zarażona czy nie. Ale sposób informowania o tym czy może już wystartować czy nie, wygląda jak wymyślne chińskie tortury. Swoją drogą jestem ciekaw czy nasze badania potwierdzają, że coś jest na rzeczy, czy poddajemy się wyłącznie informacjom podawanym nam przez organizatorów. Oczywiście całym sercem jestem za naszą wspaniałą zawodniczką, ale znaków zapytania przy tym temacie jest zbyt wiele. Myśląc o Igrzyskach Olimpijskich patrzę już do przodu i zastanawiam się czy np rosyjskie testy są podobne do tych jakie stosuje się w Chinach, czy raczej są bliższe naszym testom. Bo jeśli nasza zawodniczka ma pozytywne testy a nie zaraziła ani swojej siostry ani nikogo w ekipie, szczególnie osób z którymi była najbliżej, to coż to za kolejna odmiana covidu. Przykro jest się pozbierać, kiedy zawodnik przygotowuje się cztery lata do Igrzysk i nagle już tam w Chinach, kiedy czuje się bardzo dobrze i jest gotów do startu, okazuje się, że testy raz są złe a raz dobre aby ponownie tuż przed startem okazać się ponownie złymi. Rozumiem, że ci którzy wirus wypuścili w świat, teraz dmuchają na zimne i najmniejszy okruch podejrzenia zamieniają na decyzję o wycofaniu zawodniczki ze startu. A co jeśli okaże się, że te testy chińskie pokazywały jednak nieprawidłowe wyniki. Nikt tych decyzji nie cofnie, Igrzyska miną i wszyscy zapomną za jakiś czas o tym co się tam wydarzyło. Wszyscy poza naszą Olimpijką, dla której te Igrzyska okazały się najgorszym przeżyciem w życiu. Osoby, które nie uprawiały sportu, nie są w stanie zrozumieć, co przeżywa osoba, która przygotowuje się kilka lat do najważniejszych zawodów i nagle na kilka dni a później godzin przed startem dowiaduje się, że jednak wystartować nie może bo ktoś odczytał jej badania jako chorobowo pozytywne. Sądzę że przed wyjazdem do Rosji nasza piłkarska reprezentacja zostanie dobrze przebadana, a dodatkowo razem z testami rosyjskimi, już tam na miejscu nasi lekarze, zrobią równolegle swoje badania, tak dla pewności, gdyby okazało się, że np jeden lub dwóch naszych kluczowych piłkarzy ma wyniki trochę złe a trochę dobre, co przechyli szalkę decyzji, już w Rosji, na odseparowanie ich od ekipy. Tak jak w Chinach nie wiemy nic napewno, podobnie w Rosji nie będziemy wiedzieli kto będzie decydował, czy zagramy w najsilniejszym składzie, czy też będziemy mogli pokazać światu, że nasze testy robione w tym samym momencie są o.k. a organizatorom wychodzą odwrotnie. Sport wszedł na ścieżkę wzajemnej nieufności, a przeciwnikiem nie jest już tylko rywal na boisku, którego mamy dobrze rozpoznanego, ale ludzie w białych fartuchach, w maskach z zasłoniętymi twarzami, analitycy których nikt nigdy nie rozpozna, a których decyzje wpływają na zmianę składu medalistów olimpijskich czy skład drużyny przed kluczowym meczem. Może rozumuję pod wpływem emocji, może przeginam w moich osądach, ale doświadczenie podpowiada mi, że w sytuacjach krytycznych ludzie nie cofną się przed niczym a papierek lakmusowy może pokazać kolor szary zamiast białego i nikt nie będzie brał pod uwagę, że może być po prostu brudny.