Medialna debata na coraz ostrzejsze słowa, między szkoleniowcem a jego byłym piłkarzem nie służą nikomu. Ani Sa Pinto ani Krzysztof Mączyński tej debaty nie wygra. Po każdym zwycięstwie Legii odżywać będzie szkoleniowiec, po każdej wpadce na pierwsze strony eksponowany będzie zawodnik. Komu na tym może zależeć. Jeśli panowie mieli coś do siebie i jeszcze ich to wciąż trzyma, chociaż nic ich już zawodowo nie łączy, to powinni sobie sobie raz wyjaśnić wszystko do końca, bez udziału mediów i na tym sprawę zakończyć. A tak traci wizerunek jednego i drugiego, traci środowisko futbolowe, wizerunek Ekstraklasy, nie mówiąc już, że z pewnością temat ten żyje swoim życiem w obydwu szatniach klubowych. Trenerów w szatni uwielbiają ci piłkarze, na których szkoleniowiec stawia a nienawidzą ci, których od zespołu odstawia. A jeśli odbywa się to w atmosferze braku wzajemnego szacunku, to niestety wychodzi poza szatnię trafia na łamy mediów a temat zaczyna żyć własnym życiem i nakręca się sam. Nie nam osądzać, który z panów ma rację a który jej nie ma. Współpraca pomiędzy trenerem a zawodnikiem musi opierać się na wzajemnym szacunku. Panowie nie muszą się lubić ale muszą być w stosunku do siebie uczciwi i szanować się nawzajem, jak na zawodowców przystało. Tak jak wygrywać i przegrywać trzeba umieć z klasą, tak samo współpracować i rozstawać się też trzeba umieć z klasą. Im szybciej temat zejdzie z łamów prasy, tym lepiej poczują się obydwaj skłóceni i będą mogli skoncentrować się wyłącznie na swojej pracy. Nawet trudno sobie wyobrazić mecz między Legią a Śląskiem i podteksty, jakie będą takiemu pojedynkowi towarzyszyły. Życie piłkarza jest krótkie i szkoda je tracić na walkę poza boiskiem z kimkolwiek a tym bardziej ze swoim dawnym szkoleniowcem. Życie trenera w klubie jest jeszcze krótsze, więc nie ma o co łamać kopii, bo temat za chwilę stanie się już mocno nieaktualny. Krzysztof Mączyński to nasz niedawny Kadrowicz i kto wie, czy kolejny selekcjoner ponownie po niego nie sięgnie. Sa Pinto to może kontrowersyjny ale solidny szkoleniowiec, więc również ma przed sobą jeszcze wiele lat pracy w klubach w Europie i na świecie. Dlatego trudno zrozumieć, że obydwaj panowie tracą czas na papierową wojnę, w której obydwaj tylko tracą i żaden z nich nie ma szans na zwycięstwo.