Piotr Świerczewski wygrał swoją pierwszą walkę na ringu. Mówiąc prawdę, oglądając ten pojedynek denerwowałem się równie mocno jak na ławce trenerskiej. Znam Piotra od lat, wiem jak znakomicie potrafi radzić sobie w trudnych sytuacjach. Pamiętam go z trudnego meczu z Armenią, gdzie trzeba było się bić na pięści i Piotr razem z innymi naszymi kadrowiczami radził sobie znakomicie. Nikt tam nie pękł a Piotr był jednym z naszych kapitanów w narodowej reprezentacji i wiadomo było, że nie pęknie w żadnej sytuacji. Reprezentacja, którą prowadziłem i tamte wspólnie spędzone dwa i pół roku scementowały przyjaźnie między zawodnikami i wielu reprezentantów mogliśmy zobaczyć na Gali w Zielonej Górze. Pojechali tam aby wspierać Piotra i być z nim w tym ważnym momencie, a my wszyscy pozostali oglądaliśmy walkę przy ekranach telewizorów i byliśmy na gorącej linii telefonicznej. Kiedy sędziowie ogłosili zwycięstwo Piotra, radości nie było końca. Tamte ponad dwa lata w Kadrze zjednoczyły mocno naszą drużynę i pozostanie to już nam na zawsze. Odczuwałem walkę Piotra w sposób bardzo osobisty. Kiedy się zna dobrze zawodnika, widząc zbliżenia Piotra na ekranie, wiedziałem co czuje, jak się zachowa i co może zrobić. W takiej walce wszystko może się wydarzyć, nawet przypadkowo wyprowadzony cios czy uderzenie nogą mogą narobić wiele kłopotów. Dlatego kiedy się ogląda kogoś, kogo się dobrze poznało i zaprzyjaźniło, to człowiek bardzo się denerwuje. Brawo Piotr, to nie był łatwy pojedynek, szczególnie kiedy trzeba walczyć z kimś bardziej doświadczonym w walkach w klatce a przede wszystkim z kimś, kto jest o ponad dekadę młodszy. Jednak jak zawsze wierzyliśmy wszyscy, że Piotr wygra i mimo, że walki w klatce nie są moim ulubionym sportem, to jednak dlatego, że Piotr tam wystąpił oglądałem tego wieczoru kilka walk, aby poznać charakterystykę tego sportu. Większość walk kończyła się przed czasem, co tylko podkreśla ryzyko jakie niesie z sobą ten sport. Ale walka Piotra trwała pełne trzy rundy, co jeszcze bardziej podkreśla dobre przygotowanie do pojedynku. Gratulacje należą się trenerom Piotra. Dawno nie widziałem Piotra tak opanowanego w trakcie walki. Pamiętam, że w trakcie meczu piłkarskiego bywało, że Piotra ponosiła fantazja i trzeba było studzić jego zapały. Tu walczył rozsądnie i w przemyślany sposób, ale pewnie takie były założenia przed walką, bo Piotr zawsze dokładnie realizował założenia trenerów. W tej walce też zrealizował je w bardzo profesjonalny sposób. Piotr dobiega pięćdziesiątki i jak go znam po pierwszym zwycięstwie, będzie chciał stanąć ponownie na ringu. Najważniejsze aby pamiętać, że warto jest wyjść z klatki niezwyciężonym i wybrać taki moment, w którym rozsądek musi wziąć górę nad emocjami związanymi z chęcią zmierzenia się z kimś po raz kolejny. Ale dzisiaj się wszyscy cieszymy i serdecznie gratulujemy.