Był rok 2000, styczeń. Właśnie objąłem funkcję selekcjonera reprezentacji Polski i natychmiast musiałem kompletować pierwszą selekcję na mecz wyjazdowy z Hiszpanią. Mimo, że był to mecz poza oficjalnymi terminami to nijak nie dało się z niego wycofać. Hiszpanie przyjechali rok wcześniej na towarzyski mecz z Polską ale tylko pod tym warunkiem, że zagramy z nimi w styczniu w Hiszpanii. Ponieważ był to mecz poza oficjalnym terminem, rozmawiałem z kadrowiczami, którzy grali zagranicą. Każdy obiecywał, że zrobi wszystko aby przyjechać ale musieli porozmawiać z trenerami w klubach. I na zgrupowanie oraz na mecz przyjechał tylko Jacek Krzynówek, reszta nie dojechała. Tymczasem w reprezentacji Hiszpanii grali dwaj piłkarze Realu Madryt Fernando Hiero i Raul. Im też klub zakazał wyjazdu na mecz z Polską, ale obaj spakowali torby, powiedzieli krótko, że powołanie jest dla nich a nie dla klubu i niech klub dogaduje się z federacją. Przyjechali i znakomicie zagrali. To był najlepszy przykład dla nas i naszych kadrowiczów aby zrozumieć, że najważniejszym zespołem w karierze każdego piłkarza jest reprezentacja Narodowa, a kluby można zmieniać sobie co sezon. Od tego momentu już nigdy taka sytuacja w reprezentacji się nie powtórzyła. Teraz trwa dyskusja, że kluby mogą buntować się przed pozwoleniem na grę naszych kadrowiczów w meczu z Anglią na Wembley. Oczywiście, że kluby będą się buntować, bo piłkarze po powrocie z Anglii muszą przechodzić kwarantannę i mogą stracić mecz lub ich więcej w klubie. Dzisiaj kiedy nie ma powołań do reprezentacji piłkarze też są na kwarantannach, tracą mecze i kluby rwetesu nie robią. Dlatego wszystko będzie zależało wyłącznie od piłkarzy. To oni dostają powołania do reprezentacji i to oni decydują czy chcą przyjechać na mecz reprezentacji czy nie, bez względu na to czy będą musieli przechodzić później kwarantannę. Wierzę, że przeciwko Anglii wystąpimy w najsilniejszy składzie, bez względu na to czy będzie się to kilku klubom podobało lub nie.