Znajomy wróbelek zaćwierkał, że PZPN chce zatrudnić trenera z zagranicy. Nikt z pewnością nie ma nic przeciwko temu i będzie przyjęty u nas z iście tradycyjną polską gościnnością. Oczywiście znane są moje preferencje co do przyszłego selekcjonera, ale jeśli będzie to choćby Steven Gerrard, to będę mu bił brawo na stojąco, bo byłem jego fanem kiedy grał w Liverpoolu i zawsze bardzo szanowałem go jako zawodnika i trenera. Ale wróbelki mają to do siebie, że siedząc na parapetach podsłuchają różne rozmowy i później plotkują na lewo i prawo. Skoro już sternik PZPN skierował swoje zainteresowania w kierunku zachodnim, to wszyscy z wielką niecierpliwością będziemy oczekiwać na wieści z centrali. Selekcjoner to niesamowicie ważna funkcja w polskim sporcie. Drużyna, której kibicuje kilkadziesiąt milionów Polaków, powinna mieć lidera, któremu będą ufać nie tylko w centrali, nie tylko w szatni ale przede wszystkim miliony tych, którzy przychodzą na stadiony, siadają przed ekranami telewizorów, czy chłoną relacje radiowe. Selekcjoner to osoba ciesząca się ogólnonarodowym zaufaniem, które przenosi na drużynę i wspólnie z wyselekcjonowanymi przez siebie piłkarzami osiągnie stawiane przed nimi cele. Dlatego ważna jest decyzja Prezesa PZPN Cezarego Kuleszy, kogo namaści na kolejnego lidera polskiej reprezentacji. Musi być to mocny lider, który nie będzie ulegał podpowiedziom ani przełożonych ani agentów piłkarzy ani nikogo, kto chciałby podsuwać mu swoich protegowanych. Niezależność, profesjonalizm, uczciwość zawodowa, umiejętność zarządzania szatnią i nawiązania wspólnego języka z gwiazdami, to tylko podstawowe umiejętności ważne dla tej funkcji. Ja rzadko trafiam, na kogo może postawić nasza centrala. Nie trafiałem ostatnio w decyzje prezesów, więc obawiam się, że i tym razem się pomylę, chociaż osoba Stevena Gerrarda robi wrażenie. Dla mnie będzie się kojarzył przede wszystkim z Liverpoolem, chociaż dobrze wspominają go w Szkocji. Oby kolejne swoje karty pozytywnej historii futbolowej zapisał w Polsce.