Walia finalistą mistrzostw świata po zwycięstwie 1:0 z reprezentacją Ukrainy. Duże znaczenie miał fakt, że grali na własnym boisku. Szkotom własny teren nie pomógł w meczu z Ukrainą ale Walijczykom to bardzo pomogło. W trudnych chwilach a takich Walijczycy mieli wiele w tym meczu, dostali mocne wsparcie z trybun.W niełatwej scenerii, bo mecz odbywał się w strugach deszczu, Ukraińcy piłkarze radzili sobie bardzo dobrze i potrafili nie tylko przeważać przez większą część spotkania ale stworzyli sobie kilka sytuacji do zdobycia bramek. Znakomicie bronił bramkarz drużyny walijskiej, a poza tym szczęście w tym meczu sprzyjało gospodarzom. Fatalny dzień miał Jarmolenko, który znalazł się w niewłaściwym czasie w niewłaściwym miejscu i łatwą do obrony piłkę po strzale z rzutu wolnego Bala skierował głową do własnej bramki. Później pod bramkę już nie wracał ale za to w polu karnym Walijczyków, był zawsze o sekundę spóźniony. Wielki mecz rozgrywał Zinczenko dla mnie prócz oczywiście bramkarza Walijczyków, był w tym meczu postacią numer jeden. Ukraińcy odpadli bo nie potrafili zdobyć bramki ale na zawsze pozostanie im w pamięci moment, w którym hiszpański sędzia nie zdecydował się podyktować dla nich rzutu karnego, kiedy w polu karnym drużyny walijskiej sfaulowany został Jarmolenko. Wydawać by się mogło, że w dobie systemu VAR, takie sytuacje nie mogą już się wydarzyć, ale jednak wciąż się zdarzają i pomeczowy żal ekipy ukraińskiej do hiszpańskiego arbitra był całkiem uzasadniony. Oczywiście rzut karny to jeszcze nie bramka, ale prócz wielu innych szans jakie stworzyli sobie w tym meczu piłkarze z Ukrainy, taki stały fragment gry były z nich najlepszą. Walijczycy też mieli jeszcze swoje momenty po których mogli podwyższyć wynik ale raz Ukraińców uratował słupek a raz bramkarz, który wybronił strzał Bala z bliskiej odległości. Generalnie pozostał po tym meczu pewien niedosyt, bo zespół, który prezentował się bardzo dobrze odpada w finałów mistrzostw świata z przeświadczeniem, że został przez grupę sędziów z Hiszpanii oszukany. Każdy z nas trenerów i piłkarzy, którzy przeżyli w swoim życiu takie momenty, wie jak bardzo one bolą i że pozostają w pamięci na zawsze. Z Wisłą Kraków, mogliśmy wejść do fazy grupowej Ligi Mistrzów ale sędzia angielski nie uznał nam prawidłowo zdobytej bramki. W tamtym czasie nie było jeszcze systemu VAR, ale jak się okazuje czasem nawet VAR nie jest w stanie skorygować błędu arbitra.