WIELE BRAMEK, WIELE BŁĘDÓW

Mecz Legii Warszawa z Wisłą Kraków, był zapowiadany jako jedno z najciekawszych wydarzeń ostatniej kolejki ligowej. I rzeczywiście kibice mogli przeżywać olbrzymią huśtawkę nastrojów. Legia wyszła bardzo zmotywowana i zdeterminowana aby rozstrzygnąć losy spotkania już w pierwszej połowie meczu. Szybkie, dynamiczne akcje, łatwe przedostawanie się pod bramkę Wisły i odrobina szczęścia, kiedy piłka po rykoszecie trafiła do bramki, spowodowały szybkie prowadzenie Legii, a po zdobyciu drugiej bramki wydawało się, że mecz został już rozstrzygnięty. W przerwie nikt nie dopuszczał myśli, że obraz gry może się zmienić, bo Wisła oddała w pierwszych czterdziestu pięciu minutach tylko jeden strzał na bramkę bronioną w tym meczu przez Arkadiusza Malarza. Jednak w futbolu niczego wyrokować za wcześnie nie można. Wiślacy wyszli jakby obudzeni z letargu na drugą połowę meczu, poszukali szybko szansy na gol kontaktowy i zaczęli dominować na boisku w Warszawie. To doprowadziło w szybkim czasie do remisu, a za chwilę Wiślacy cieszyli się z prowadzenia bo zdobyli trzecią bramkę i wydawało się, że to oni jednak zgraną pulę punktów w Warszawie. Legia jednak pokazała charakter mistrza i mimo, że w drugiej połowie meczu, nie układało się nic po jej myśli, to jednak doprowadziła do remisu, co wydawało się już zadaniem nie do wykonania. W minionym sezonie i sezonach wcześniejszych, obserwowałem grę Wisły Kraków, podobnie jak Legii, bo zawsze dokładniej się analizuje grę tych drużyn, z którymi się wcześniej pracowało. W przypadku Wisły, pozostało już niewielu piłkarzy, z którymi pracowałem. Ale kiedy widzę, że w końcowych minutach zmieniany jest kapitan drużyny Rafał Boguski, to mam od razu podejrzenie, że Wiślacy za chwilę stracą bramkę. I warto robić proste analizy, nie tylko w tym klubie, w jakim składzie zespół punktuje, a w jakim punkty traci. Czasami wyniki takiej analizy będą zaskakujące dla samego szkoleniowca, bo bywa, że jest zawodnik na boisku, który niby niczym specjalnym się nie wyróżnia, ale z nim w składzie zespół punktuje. Są tacy piłkarze, którzy bardzo pozytywnie wpływają na grę kolegów w zespole, a brak takiego gracza na boisku, powoduje, że coś się nagle zmienia, nawet małe, czasem trudno dostrzegalne działania, które jednak mają kluczowe znaczenie dla wyniku meczu. Dzięki podpowiedzi mojego syna, który pracował w Łomży, ściągnąłem Rafała Boguskiego do Wisły Kraków, kiedy prowadziłem zespół. Mój syn sygnalizował, że jest w Łomży młody piłkarz, który ma wszelkie predyspozycje aby grać na poziomie ekstraklasowym, a może nawet w reprezentacji Polski. Obiecał też, że przygotuje go do wymogów Ekstraklasy i nie pomylił się. Dzisiaj Rafał jest kapitanem drużyny, a bez niego na boisku Wiślacy czują się zdecydowanie gorzej. Legia też zrobiła zdecydowany postęp pod okiem pełnego emocji portugalskiego szkoleniowca i mimo, że nie zgarnęła w tym meczu puli punktów, to jest w czołówce ligi i ma wciąż otwartą drogę do kolejnego tytułu.