Ostatnia droga, którą podążaliśmy za prochami Ryszarda na cmentarzu Bródnowskim, była bardzo smutna. Reprezentacja Artystów Polskich stawiła się prawie w komplecie. Artyści, aktorzy, muzycy, ludzie kultury i sztuki oczywiście sportowcy w jednym smutnym marszu. Przy grobie reprezentacja artystów pożegnała Ryszarda machając koszulkami drużyny, a później zrobili piłkarski krąg, jaki zawsze robili przed i po meczach i pożegnali Ryszarda hasłem jakim rozpoczynali rywalizację. Tak oddali cześć twórcy tej reprezentacji i osobie, która organizowała dla nich piękne mecze międzypaństwowe i pokazowe, jak choćby przeciwko reprezentacji skoczków narciarskich, którą miałem przyjemność prowadzić. Ryszard przyszedł do mnie i powiedział krótko, że chce właśnie mnie powierzyć stworzenie drużyny piłkarskiej z różnych kilkuosobowych reprezentacji skoczków. Misja wydawała się z tych niemożliwych do wykonania ale jednak się udało i było piękne widowisko. Kiedy byliśmy na finałach mistrzostw świata w Korei, reprezentacja artystów przyleciała tam również, mieli swój mecz z Koreańczykami i dopingowali nas na meczach. Byli również w naszym ośrodku i było nam bardzo miło, kiedy widzieliśmy ich radość z tego, że mogli uczestniczyć w tak pięknym wydarzeniu jak finały mistrzostw świata z udziałem polskiej reprezentacji. Bez nas ich też by tam przecież nie było. Tak Ryśka zapamiętałem, rzucającego się na realizację własnych pomysłów, które rodziły się z Jego marzeń. W pięknej mowie pożegnalnej siostry Ryszarda, Doroty podkreśliła, że był marzycielem, a później z tych marzeń rodziły się projekty i sposoby ich realizacji. I tak rzeczywiście było. Ryszard potrafił zadzwonić późnym wieczorem i poprosić abym podpisał książkę dla dziecka, które było chore ale bardzo chciało mieć taki autograf i moją książkę. Taki był, z sercem na dłoni, z tym sercem, jakie nie dało rady już dłużej nadążać za Jego pomysłami. Ryszard odszedł i nic już tego nie zmieni. Już się nie spotkamy, już nie opowie mi o nowych planach i projektach, które wciąż rodziły się w Jego głowie, już nie zadzwoni późnym wieczorem. Największą grupę na pogrzebie oczywiście stanowili aktorzy. Był czas kiedy graliśmy regularnie w brydża i te brydżowe wieczory też wymyślił Ryszard były dla nas wspaniałą odskocznią od codzienności. Olaf Lubaszenko, Marcin Dorociński, nie żyjący już Maciek Kozłowski czy Andrzej Nejman oczywiście Ryszard. Graliśmy rotacyjnie, za każdym razem u kogoś innego w domu. To były piękne wieczory, bo prócz gry w brydża, dyskutowaliśmy, opowiadaliśmy i żartowaliśmy prawie do rana, tworząc niezapomniany i wspaniały klimat. Będzie nam tego wszystkiego brakować, tak jak już dzisiaj brakuje nam Ryszarda. Cześć Twojej Pamięci Rysiu.