Nie wiedzieliśmy jak się zachowywać kiedy ogłoszono w Polsce pandemię. Wydawało się, że ten wirus to jak przeziębienie, czy może taka trochę mocniejsza grypa ale nie da się ukryć, że u większości z nas zapanowała panika. Z drugiej strony było wiele osób, które zupełnie zanegowały ryzyko choroby. Dodatkowo kiedy podano, że choroba atakuje przede wszystkim osoby starsze, to młodzież zupełnie się tym nie przejęła i z radością ignorowano zalecenia ministerstwa zdrowia. Wirus się rozprzestrzeniał i co chwila dowiadywaliśmy się o nowych miejscach zakażeń. Liczby chorych rosły chociaż te kilkaset osób zarażonych jeszcze na nikim specjalnego wrażenia nie robiło podobnie jak liczba zmarłych. W miarę rozwoju zarazy wprowadzano kolejne obostrzenia i zakazy, zniknęli kibice z boisk, widzowie w teatrach i kinach i wszędzie tam gdzie w sposób niekontrolowany mogło się spotkać wiele osób. Wreszcie zareagowała UEFA może trochę zbyt późno, bo kilka meczów już nie powinno się odbyć, ale się odbyły i też niestety stały się miejscem, w którym wielu kibiców zaraziło się a w konsekwencji doprowadziło to do śmierci kilkudziesięciu osób. Uczyliśmy się życia w pandemii powoli. Przestaliśmy robić niepotrzebne zapasy żywnościowe, uczniowie i nauczyciele uczyli się zdalnej edukacji. Piłkarze i sportowcy innych dyscyplin uczyli się jak egzystować bez kibiców na stadionach, a kluby zastanawiały się co robić aby zmniejszać straty budżetowe, bo wiadomo było, że nikt nie da rady egzystować na starych zasadach. Powoli rozumieliśmy, że zaraza zbliża się do każdego z nas na bardzo bliską odległość i trzeba starać się za wszelką cenę ją omijać, bo nagle zaczęli odchodzić od nas nasi koledzy i koleżanki, których nie zawsze można było nawet pożegnać, bo wszędzie obowiązują limity w liczbie osób uczestniczących choćby w ostatniej drodze kolegi czy koleżanki, na cmentarzu. Przeniesiono finały ME na następny rok a finały rozgrywek o europejskie puchary rozegrano w nowej mocno ograniczonej formule. Mimo utrzymywania bezpiecznej odległości, noszenia maseczek i stałej higieny rąk, liczba zachorowań sięgnęła kilkudziesięciu tysięcy osób dziennie a dzienna liczba zmarłych wciąż jest szokująca. Jeśli ktokolwiek ma jeszcze cień wątpliwości jak niebezpieczna jest to zaraza, wystarczy posłuchać relacji tych, którym udało się przeżyć, ale mimo zwalczenia ryzyka śmierci, wciąż jeszcze kilka miesięcy po chorobie, czują się fatalnie, bo wirus zrobił kolosalne spustoszenie w organizmie. Oczywiście choroba nie dotyka każdego w taki sam sposób, dlatego jedni umierają a inni przechodzą ją bezobjawowo. Czekaliśmy wszyscy na szczepionkę, która może pomóc w opanowaniu pandemii, bo bez szczepionki jak widać nikt nie może sobie z tą zarazą poradzić. Szczepionka jest i w niej jest nadzieja, że dzięki tej szczepionce świat będzie mógł powrócić do w miarę normalnego życia, chociaż z pewnością, wszyscy będziemy w przyszłości o wiele ostrożniejsi. Weszliśmy w Nowy Rok z nadzieją, że większość złych doświadczeń pozostała za nami. Dlatego kiedy będę miał wyznaczony termin na szczepienie to pobiegnę żeby się szczepić aby nie tylko spełnić swój obowiązek ale dać sobie szansę na szybsze dojście do w miarę normalnego życia, bez obawy że zostanę przypadkowo zarażony lub co gorsze, że sam kogoś zarażę.