SMUTNY DZIEŃ 1-SZY LISTOPADA

To trudny i smutny dzień, przynajmniej dla mnie. Nie mogę jakoś zgodzić się, że w innych kulturowo państwach, Święto Zmarłych, jest dniem radosnym. Ja cieszyć się nie umiem. Jeżdżę po cmentarzach, zapalam znicze, kładę wiązanki i po modlitwie myślę o tych, którzy odeszli. Nasza rodzina nie ma swojej mogiły na jednym cmentarzu. Moja siostra i jej mąż mają swoje miejsce spoczynku na Cmentarzu Powązkowskim. Moi rodzice mają swój grób niedaleko od naszego miejsca zamieszkania. Rodzice i bracia żony mają swoje mogiły na Cmentarzu Bródnowskim. I wszędzie tam, jest nam smutno. Mimo tysięcy osób, które mijamy na cmentarzach czujemy się związani tylko z tymi, dla których tu przyszliśmy. Część dalszej rodziny ze strony żony ma swoje groby pięćdziesiąt kilometrów od Warszawy. I tam też jeździmy, aby zapalić znicze, położyć wiązanki i krótko powspominać osoby, które od nas odeszły na zawsze. Nie da się uciec od wspomnień o przyjaciołach, kolegach, koleżankach i osobach, które znałem, szanowałem, a które odeszły od nas za wcześnie. Dlatego nie mogę się radować w tym dniu, bo i z czego się tu cieszyć. Przecież już nie zobaczymy się nigdy więcej. Dawniej wydawało mi się, że z czasem twarze tych, którzy od nas odeszli będą się zacierać. Ale nie, kiedy wracam myślą do każdej z osób, która odeszła, to widzę w mojej pamięci twarz bardzo wyraziście. Czasem wracają do nas w snach i jedni mówią, że to są sny szczęśliwe a inni mówią, że wręcz odwrotnie. Dlatego ten dzień jest szczególny, dla mnie, dla nas wszystkich, bo przecież zawsze powtarzamy, że ci którzy odchodzą pozostaną na zawsze w naszych sercach i naszej pamięci. I tak rzeczywiście jest. Wspominam w myślach rodzinę i dziesiątki osób, które znałem, lubiłem i szanowałem. Trudny dzień, przykry dzień, smutny dzień, dobrze że chociaż dopisała pogoda, bo kiedy świeci słońce, to trochę cieplej nam na duszy i łatwiej ten dzień przeżyć. Jutro piątek i dalsze odwiedzanie cmentarzy, od soboty zaczniemy żyć, naszym życiem doczesnym i dzień po dniu będziemy do siebie dochodzić, po smutnym Święcie Zmarłych.