Po ogłoszeniu nazwiska nowego selekcjonera zrobiło się jakby ciszej w mediach. Z jednej strony odpadli ci, którzy udają, że wszystko wiedzą najlepiej, bo spodziewali się zupełnie kogoś innego na stanowisku selekcjonera. Z drugiej strony CV Fernando Santosa, zamknęło usta krytykom i chociaż każdemu można jakąś łatkę przykleić, to akurat w przypadku tego szkoleniowca, nikomu z takim łatkami wyskakiwać nie wypada. Jeśli już nie miał to być Polak, to ze wszystkich przedstawianych kandydatur, ta wydaje się najrozsądniejsza. Teraz tylko mu nie przeszkadzać, nawet niby w dobrej wierze, nie podpowiadać, nie podsuwać swoich faworytów, nie naciskać i nakłaniać. Niech pracuje, wyciąga własne wnioski, otworzy nową, czystą kartę dla wszystkich piłkarzy i sam stworzy sobie drużynę na miarę oczekiwań i własnej wizji futbolu. Wierzę, że będzie całkowicie niezależny i nie da sobie wcisnąć niczego, ani nikogo, kogo sam nie wybierze, czy do sztabu czy do składu. To że przyjechał dobry fachowiec to wiemy po jego wcześniejszych dokonaniach, ale każdy nowy klub, nowy zespół czy reprezentacja, to dla szkoleniowca nowe wyzwanie i czysta nie zapisana karta. On nie zna piłkarzy, poznaje ich teraz oglądając dyski z ich ostatnich występów, a piłkarze nie znają jego. Z opowieści osób, które z nim współpracowały wiele możemy się dowiedzieć, ale tak naprawdę nic z tego nie wynika, bo liczyć się będzie tu i teraz a nie to, co było w przeszłości. Wierzę w naszą drużynę, wierzę w naszych piłkarzy i wierzę, że losy narodowej reprezentacji leżą im na sercu. A jeśli się okaże, że stworzą z nowym szkoleniowcem mocną, zjednoczoną wspólnotę, to i o wyniki będziemy mogli być spokojni. Do boju Polsko, pod nowym liderem. A celem pracy nie może być tylko awans do finałów ME, bo to wydaje się łatwe, a nawet nie tylko wyjście z grupy już w trakcie mistrzostw, bo to też już było. Grajmy o wyższe cele, bo po to właśnie zatrudniony został Fernando Santos.