ŁZY MISTRZA

Kibice są pod wrażeniem łez Kamila Stocha, po zajęciu czwartego miejsca na Igrzyskach Olimpijskich. A przecież łzy w sporcie są czymś jak najbardziej normalnym. Kiedy widzimy najmłodszych adeptów sportu, którzy rywalizują i przegrywają tę rywalizację, to widzimy łzy i robi się nam żal w sercu, że dziecku się nie udało. Ambicja u sportowców, która popycha ich do walki o jak najlepsze wyniki, jest bezlitosna i nie akceptuje porażek. Pamiętam jednego z moich kolegów, z którym grałem w zespole juniorów, kiedy wygraliśmy 5:1 a on nie strzelił w meczu bramki z rzutu karnego, po meczu w szatni siedział na końcu ławki z ręcznikiem przy twarzy i płakał, chcąc wyrzucić z siebie złość po nieudanym strzale z jedenastu metrów. Taki był ambitny. Wielokrotnie byłem świadkiem łez i to u zawodników bardzo mocnych, życiowych i boiskowych twardzieli, którzy płakali po nieudanym starcie, meczu czy zawodach. I nie byli mistrzami jak Kamil Stoch i nikt od nich mistrzowskiej formy nie wymagał, ale zawiedli siebie samych i to było dla nich nie do przyjęcia. Miałem też takie zdarzenie, którego świadkami byli dwaj polscy zawodnicy grający w drużynie Salamina Larnaka. Oto pierwszą rundę rozgrywek zakończyliśmy na pierwszym miejscu i zostaliśmy mistrzami zimy. Bo tak nazywa się drużynę na Cyprze, która na półmetku jest na pierwszym miejscu w tabeli. Kiedy wszedłem do szatni, to kierownik techniczny zespołu, poprosił mnie abym chwilę odczekał zanim pójdę pogratulować piłkarzom. Na początku nie rozumiałem o co chodzi. Ale kiedy wszedłem do szatni byłem zaskoczony widokiem. W tamtym czasie w zespole mogło grać tylko dwóch cudzoziemców i byli to dwaj piłkarze z Polski. Pozostali to byli Cypryjczycy i dla nich ten wynik był tak ważny, że siedzieli w szatni i płakali ze szczęścia. Dodam tylko, że większość z nich to byli chłopcy z rodzin przesiedlonych z ziem zabranych przez Turków i oni tym wynikiem udowadniali sobie, swoim rodzinom i wszystkim na Cyprze, że Salamina wciąż istnieje i choć teraz nazywa się Nea Salamina, to tworzą ją ci sami ludzie i jest w niej ten sam duch wolności jaki towarzyszył klubowi na terenach okupowanych. Płacz to czasem pozytywna reakcja, aby wyrzucić z siebie nagromadzony stres, i zaakcentować uczucie zawodu, przed którym nie da się uciec. Dzisiaj skoki i walka zespołowa. Jestem pewien, że wszyscy skoczą znakomicie i za to trzymam kciuki aby po zawodach zobaczyć naszych mistrzów płaczących ze szczęścia.