LIGA MISTRZÓW, LIGA EUROPY, EKSTRAKLASA

Wtorki, środy, czwartki co jakiś czas skupiają przed telewizorami miliony kibiców śledzących na bieżąco wszystko co dzieje się w europejskim futbolu. O ile Liga Mistrzów odjechała naszej Ekstraklasie i nie ma co marzyć, przynajmniej narazie, aby którykolwiek z polskich zespołów tam zawitał, to już Lidze Europy należy przyglądać się analitycznie. Oczywiście i w tych rozgrywkach, na poziomie grupowym są kluby, które już na starcie są poza zasięgiem naszych drużyn, ale mimo wszystko, jeśli polski zespół mógłby się znaleźć w tym szacownym gronie, to może kilka punktów udałoby się zdobyć, nie robiąc sobie żadnych nadziei na wyjście z grupy. Oglądając mecze i w wielu przypadkach ich dramaturgię, to trudno uwierzyć, że jakikolwiek zespół w Europie może traktować te rozgrywki ulgowo. Może ci najmocniejsi, którzy byli prawie pewni, że znajdą się w rozgrywkach LM i nagle przyszło im grać o stopień niżej, wyglądają jak obrażone dzieci, które chcąc zrobić komuś na złość, same słabiutko prezentują się na boisku. Z pewnością zaskoczeniem in plus jest sposób gry Rangersów, prowadzonych bardzo dobrze przez Stevena Gerrarda. Szkocki zespół prezentował się długimi chwilami lepiej od portugalskich gospodarzy drużyny Porto i tylko remis, który wywieźli z tego gorącego terenu mogą uznać za stratę dwóch punktów. Niemniej już sam remis jest też dużą niespodzianką, ale jeszcze większym zaskoczeniem był ofensywny i otwarty sposób gry Rangersów. To się musi podobać i jeśli pamiętamy Rangersów z meczów przeciwko warszawskiej Legii, to można tylko pogratulować menedżerowi szkockiego zespołu, za progresję jaką od tamtego czasu zrobiła prowadzona przez niego drużyna. W innym meczu Arsenal, który już chyba zaczyna tęsknić za Arsenem Wengerem, wyglądał do przerwy jak rozsypane na zielonym suknie kostki domina, które w żaden sposób do siebie nie pasowały. Dobrze, że w przerwie zreflektował się obecny szkoleniowiec zespołu Unai Emery i dokonał zmian, które całkowicie zmieniły obraz gry i po uderzeniach młodego Pepe dały zwycięstwo Arsenalowi. Nie było euforii po zwycięstwie bo szkoleniowiec zdawał sobie sprawę z faktu, że sam zawalił wystawiając taki skład jaki wystawił do przerwy, tym bardziej, że wielu podstawowych graczy dostało tego dnia wolne. Polscy szkoleniowcy z pewnością zapełniają informacjami swoje notebooki o każdej drużynie na poziomie LE, bo jak pokazuje obecna edycja tych rozgrywek, kilku trenerów, którzy jeszcze nie tak dawno pracowali z polskimi zespołami, dzisiaj rywalizują na poziomie Ligi Europy. Oby już kolejna edycja tych rozgrywek odbywała się z udziałem polskich klubów.