Kijów to piękne miasto. Mnie kojarzy się bardzo miło, bo tam otwieraliśmy eliminacje do finałów mistrzostw świata, zwycięstwem nad reprezentacją Ukrainy 3:1. Dlatego kiedy słyszę w mediach nazwę miasta Kijów, a pojawia się teraz codziennie, to natychmiast kojarzą się wspomnienia. Było deszczowo, było pochmurnie ale bezpiecznie i sympatycznie. Później w Kijowie byłem kilka dni podczas finału mistrzostw Europy 2012. UEFA miała tam swoją bazę w jednym z kijowskich hoteli i stamtąd wyruszaliśmy na mecz finałowy, w którym Hiszpanie rozgromili Włochów. Tym razem było już słonecznie i radośnie. Takie mam wspomnienia i żadna rosyjska agresja ich nie zatrze. Dzisiaj widzę przekazy z broniącego się Kijowa przed napadem Rosjan. To już zupełnie inny przekaz, tragiczny, niewymownie smutny i w żaden sposób nie przystający do mojej pamięci o tym mieście. Kiedy graliśmy z naszą reprezentacją w drużynie Ukrainy grali między innymi Szewczenko i Rebrow. Dzisiaj przeczytałem, że Rebrow wraca na Ukrainę aby chwytać za broń i walczyć o wolność Ukrainy. Z resztą nie tylko on, wracają do domów Ukraińcy aby bronić Ojczyzny. To niesamowite scenariusze, najtragiczniejsze z możliwych, jakie pisze życie. Teraz w Polsce mamy już prawie milion osób, uchodźców z Ukrainy. A musimy być gotowi na przyjęcie kilkakrotnie większej liczby. Pomoc uchodźcom, nie jest aktem jednorazowym ale ciągłym i im dłużej okupacja Ukrainy przez Rosję będzie trwała, tym bardziej trzeba się będzie angażować. Dramaty pojedynczych ludzi, dramat narodu, dramat miast, dramat kraju i to tuż za naszą granicą. I wielka złość, że nie można im pomóc inaczej aniżeli dopiero tu na miejscu w Polsce. Dlatego chociaż nikogo nie trzeba już namawiać do pomocy a w szczególności środowiska sportowego, bo odzew na hasło POMAGAMY jest ogromne, i to jest wspaniałe. POLSKA POMAGA i jest na pierwszej linii pomocy. To nigdy nie będzie nam przez świat zapomniane, chociaż wciąż pojawiają się gdzieś tam zagranicą media, które nierzetelnie przekazują zaangażowanie Polaków w pomoc Ukraińcom. Ale pomagamy nie dla tego aby gdzieś tam w mediach brylować. Pomagamy bo chcemy, bo wiemy że tak trzeba, bo traktujemy takie działania jako najbardziej naturalny odruch płynący prosto z serca. Zwykle w pierwszej kolejności pomagamy własnym rodzinom. Dzisiaj z dnia na dzień nasze rodziny powiększyły się o bardzo wiele osób. Każdy kto angażuje się w pomoc potrzebującym jest osobą wspaniałą i godną docenienia. Rodzina sportowa, zawsze była na pierwszej linii w takich sytuacjach, dzisiaj wyprzedzili nas inni ale jesteśmy w Narodowym zespole pomagających i zostaniemy w nim tak długo, jak to będzie potrzebne. Bo zawsze walczymy do końca.