Polska Ekstraklasa jest fajnym produktem sama dla siebie. Trudno jest z nią wyjść poza granice,bo w pucharach europejskich zapomniano już jak wyglądają nasze zespoły, mecze stoją na równym ale nie za wysokim poziomie a potencjalne gwiazdy wyjeżdżają w tempie Pendolino, jak tylko pojawi się zagraniczna stacyjka, w której piłkarz może rok lub dwa zakotwiczyć. Brak gwiazd to wielki problem marketingowy. Oczywiście kibice drużyn nie mają aż tak dużych dylematów, albowiem kibicują swoim zespołom i nie bardzo ich obchodzi, czy przeciwnicy mają w swoich składach jakieś indywidualności czy nie. Tak więc do rangi wydarzenia urósł pojedynek dwóch byłych selekcjonerów prowadzących Piast Gliwice i Lech Poznań. Po pierwszej pozimowej kolejce i formie jaką pokazały zespoły, można było się spodziewać, że Lechowi, który prowadzi Adam Nawałka nie będzie łatwo w Gliwicach, ale trudno było się spodziewać, że zakończy się ten mecz totalną klęską drużyny z Poznania, wymienianej jeszcze niedawno jako jednej z drużyn mogących powalczyć o coś więcej aniżeli tylko o ligowy byt. Waldemar Fornalik prowadzący Piasta, przygotował swój zespół bardzo skutecznie a wynik końcowy 4:0 z pewnością spowodował turbulencję w szatni Poznaniaków. Od strony marketingowej, ten mecz był dla kibiców spoza Gliwic i Poznania, spotkaniem raczej mało interesującym. Solidność Piasta i nieporadność Lecha wywołały więc długie dyskusje w gronie osób, z którymi oglądałem ten mecz, albowiem wszystkim się wydawało, że skoro drużynę prowadzi selekcjoner, któremu z reprezentacją do pewnego momentu wiodło się bardzo dobrze, a drugiemu niestety nie, to podobnie może być w futbolu klubowym. Dlatego dyskusje nie dotyczyły w ogóle meczu ligowego, zagrań piłkarzy, czy cudownych akcji, po których zdobywane były bramki. Wszyscy dyskutowali wyłącznie o trenerach i ich pracy z reprezentacją i w klubach. Reasumując, dwie gwiazdy tego meczu, były na ławkach a raczej w strefach przeznaczonych na pracę trenerów, a przebitki i zbliżenia twarzy obu szkoleniowców pokazywane co chwila przez kamerzystów, tylko podkreślały, na kim skupiały się media w tym spotkaniu. Na szczęście obydwaj są polskimi szkoleniowcami, a więc odchodził dodatkowy smaczek rywalizacji międzynarodowej, który jednak wróci niebawem przed meczem w Poznaniu z Legią, kiedy znowu na ławkach trenerskich zasiądą dwie i w zasadzie jedyne, warte podkreślenia, indywidualności tego meczu. Obydwie drużyny mają swoje wewnętrzne kłopoty i spróbują je po części rozwiązać pozytywnym wynikiem. Ale do tego meczu jest jeszcze trochę czasu i kto ten czas potrafi lepiej wykorzystać, mimo rosnącej z dnia na dzień większej presji na szkoleniowcach, ten wyjdzie z pojedynku zwycięsko. Na razie triumfuje Waldemar Fornalik i akurat w jego szatni z pewnością zapanowała atmosfera sukcesu.