Co roku pod koniec października odbywa się aukcja koni pełnej krwi angielskiej na Służewcu w Warszawie. Oczywiście słowo aukcja to brzmi trochę na wyrost, biorąc pod uwagę, jak wyglądają aukcje w zachodniej Europie. Ale aukcja polska ma swój specyficzny urok, nie jest prowadzona tradycyjnie w ringu, ale na niewielkim prostokąciku, gdzie prezentowane są konie potencjalnym kupcom. Kupcy jak na razie dzielą się na kilka grup. Najwięcej koni kupują przybysze ze wschodu, mówiący po rosyjsku ale niekoniecznie muszą być z Rosji. Reprezentują raczej inne kraje azjatyckie i wiadomo, że nasze konie wyjadą w daleką podróż. Kupcy ze wschodu kupują tanie konie i ci właściciele, którzy chcą się pozbyć tanich koni, mają szansę na łatwą sprzedaż. Tanio to znaczy w naszych warunkach poniżej kwoty wydanej na doprowadzenie konia do aukcji. I to bez względu na to, czy jest to koń roczny czy czterolatek. I tak można kupić tanio konie i klacze od 5 tysięcy złotych do 15 tysięcy. Te najlepsze i najdroższe są licytowane przez nielicznych kupców z Czech, Francji, Włoch czy z Niemiec. W tym roku niezłe konie osiągały kwoty kilkudziesięciu tysięcy a jedna z klaczy przeznaczonych do hodowli ale z ciekawym rodowodem, była sprzedana za ponad sto dwadzieścia tysięcy złotych. Polscy hodowcy mają coraz ciekawsze linie hodowlane i kupcy z zachodu doskonale wiedzą po którego konia lub klacz przyjeżdżają. Kupcy ze wschodu kupują pod wpływem emocji, prosto z ringu, nie sprawdzając koni wcześniej. Nawet pochodzenia i linie hodowlane mają mniejsze znaczenie. Liczy się wygląd konia i to jak zaprezentuje się w ringu. Mają też żelazną zasadę, że kiedy licytuje któryś z kolegów ze wschodu, to pozostali nie podbijają mu ceny i nie wchodzą do licytacji. Czesi, Francuzi czy Włosi, mają konie dokładnie sprawdzone, są po szczegółowym wywiadzie środowiskowym i wiedzą bardzo wiele o koniu czy klaczy, które chcą pozyskać. Oczywiście od czasu do czasu kupią konie polscy kupcy. Niektórzy słuchają rad trenerów, u których konie będą w treningu, a inni kierują się chęcią posiadania własnego konia wyścigowego i licytują co najwyżej do średniej wielkości ceny. W tym roku widzieliśmy ciekawe konie ze stadniny Krasne i aż dziw bierze, że jednej młodej klaczy i młodego ogiera nikt nie kupił. Ale ceny rezerwowe były średnio wysokie, około 30 tysięcy złotych i licytacje nie doszły do tych cen wystawianych przez hodowców. A szkoda, bo konie i eksterierowo i rodowodem prezentowały się ciekawie. Kilka osób chciało wydzierżawić konie, ale tu mogą liczyć tylko na klacze, bo stadniny raczej klacze sprzedają niechętnie i oferują je do dzierżawy. Ale i dzierżawy nie szły dobrze i ze stu kilku koni oferowanych na aukcji, wiele wróciło do swoich właścicieli. Co najciekawsze to wdzieliśmy na ringu wiele koni zakupionych niedawno na aukcjach zagranicą. To tylko świadczy, że większość koni przywożonych do Polski z aukcji w Anglii, Francji czy w Niemczech nie była trafiona. Najdrożej za to szły konie polskiej hodowli, urodzone i wypielęgnowane w naszych stadninach. Osiemdziesiąt czy siedemdziesiąt tysięcy za te konie to dobre ceny i sygnał, że warto hodować ciekawe konie wyścigowe. Aukcja skończona, teraz już czas na rozpoczęcie przygotowań do nowego sezonu, szczególnie dla młodych dwu letnich koni i klaczy. Pogoda sprzyja, więc jest nadzieja, że konie przywożone na Służewiec, swobodnie zadomowią się w nowym miejscu.