Każdy wynik reprezentacji Polski w piłce nożnej ma swoje konsekwencje. Miło jest kiedy się wygrywa, osiąga postawione przed drużyną cele i bez względu na opinie o grze, daje satysfakcję milionom kibiców. Niestety straciliśmy szansę na dwa mecze barażowe z reprezentacją Grecji, a więc wiele wspaniałych emocji dla kibiców zostało zabranych. Co gorsze spadliśmy z elitarnego poziomu w Lidze Narodów i chociaż zwykle drużyna, która spada do niższej ligi jest faworytem w meczach z zespołami w klasie B, to jednak my faworytami nawet w tej niższej lidze raczej nie będziemy. Ten spadek, to skaza na nazwisku selekcjonera, jego sztabu i zawodników. Nie jest to przyjemne, kiedy całą zimę będzie się żyło z piętnem spadkowicza i w zasadzie od początku trzeba będzie przekonywać kibiców, że warto tej drużynie mocno kibicować. Dzisiaj jest ogólne zniechęcenie i krytyka drużyny. Ale to normalne, że po takich wynikach pochwał raczej spodziewać się nie można. Pytanie nasuwa się jedno, czy selekcjoner i jego ekipa jest w stanie panować nad szatnią i przygotować skuteczną selekcję i taktykę na mecze o awans do finałów mistrzostw świata. Oczywiście w sytuacji, kiedy nie osiąga się zakładanego celu, to jedyny, który nie ma racji, cokolwiek by powiedział, cokolwiek by argumentował jest trener a i tak nikt tego słuchać nie chce. Dopiero wygrane w eliminacjach, przełożą się na zbliżenie kibiców do drużyny, bo przecież kochać reprezentację będą zawsze. Krajobraz po porażce jest zawsze taki sam i ogólnym rozrachunku trener pozostaje sam na placu bitwy i musi nie tylko żyć z przegraną ale tłumaczyć wszystkim w koło o przyczynach porażki. Szkoda tej smutnej zimy i wymownej ciszy na Narodowym. Ale futbol nie cierpi próżni i o ile odpocznie reprezentacja Polski to ruszą do rywalizacji nasze kluby. Może wyniki Legii i Jagiellonii osłodzą chociaż odrobinkę żal po spadku naszej reprezentacji.