West Ham UTD wygrał Ligę Konferencji Europy pokonując w finale Fiorentinę 2:1. To wielki sukces angielskiego klubu, który do tuzów swojej ligi się nie zalicza. A jednak zwyciężyli i radość po wygranym meczu, była tak wielka jak w zwycięskim każdym finale, czy Ligi Europy czy Ligi Mistrzów. Fiorentina z kolei miała znakomity sezon, chociaż na koniec odeszła z niczym, czy w finale pucharu Włoch, czy w finale Ligi Konferencji. To niesamowicie przykre, kiedy dochodzi się po wielu zwycięstwach do meczu finałowego i finalnie nic z tego nie wyniknie. Pamiętam jak Sir Alex Ferguson na jednej z konferencji UEFA, zapytany co w jego opinii jest najbardziej stresujące dla trenera i piłkarzy stwierdził, że nie ma nic bardziej przykrego jak dojść do ostatniego meczu w rozgrywkach i przegrać. Pokonani zwykle idą pierwsi po pamiątkowe medale i muszą wtedy przejść obok czekającego na zwycięzcę pucharu. Przechodzić obok pucharu i nie móc go nawet dotknąć jest ciosem w każdego, kto brał udział w meczu finałowym i został pokonany. Nie liczy się zupełnie to, czego dokonałeś do tej pory. Jeśli przegrałeś finał odchodzisz w niesławie. Fiorentinie zdarzyło się to dwukrotnie w minionym sezonie, więc upokorzenie w szatni musi być ogromne, chociaż grali na tyle skutecznie aby zagrać w finale dwóch turniejów pucharowych. Co charakterystyczne obydwa finały / puchar Włoch i puchar Konferencji / przegrali nieznacznie 1:2, a ich pogromca z finału pucharu Włoch zagra za chwilę w finale Ligi Mistrzów. Gratulacje do Fiorentiny i oczywiście gratulacje dla klubu, w którym gra Łukasz Fabiański. Akurat w tym meczu nie zagrał, ale nie zmienia to faktu, że jest zdobywcą Pucharu Konferencji, podobnie jak każdy w ekipie West Ham UTD.