Nie udało się zakończyć walki o utrzymanie w najwyższej klasie Ligi Narodów meczem z Holandią. Byliśmy słabsi w każdej formacji i nie zasłużyliśmy na punkty. Oczywiście można wymieniać, że mieliśmy sytuacje do zdobycia bramek, ale generalnie za łatwo daliśmy Holendrom dochodzić do sytuacji strzałowych i w efekcie straciliśmy dwie bramki, których odrobić już się nie udało. Sama porażka oczywiście martwi ale jeszcze bardziej martwi zupełna nieumiejętność gry w ustawieniu jakie widzieliśmy. Nie warto się rozwodzić nad tym, co zupełnie nie pracowało w naszej drużynie, bo żadna formacja nie grała skutecznie. Najbardziej bolało jednak to, że oddaliśmy w pierwszej połowie połowę boiska przeciwnikowi, nie graliśmy agresywnie a kiedy takiemu zespołowi jak Holendrzy pozwoli się bezkarnie wymieniać krótkie podania, to trudno jest się obronić. I o to mieli największe pretensje kibice, żegnając gwizdami drużynę. Nie było determinacji w walce o każdą piłkę i o każdy metr boiska. Chwila nadziei wlała się w serca kibiców po przerwie. Zagraliśmy agresywnej, stworzyliśmy sytuację do zdobycia bramki ale po kilkunastu minutach spasowaliśmy, a po drugim golu Holendrów, zupełnie opadła chęć do podejmowania wysiłku i gry o lepszy wynik. Futbol to ciężka praca a futbol w wykonaniu drużyn reprezentacyjnych to praca na najwyższych obrotach. Nie lubię kiedy zespół schodzi do szatni i nie jest zmęczony, a tak było do przerwy, dlatego oceniam, że nie było determinacji w walce o wynik. Ale to już historia a przed naszą reprezentacją walka o utrzymanie się w najwyższej klasie rozgrywkowej Ligi Narodów. Walia to nie Holandia i już przywoziliśmy punkty z Cardiff. Oby tak się stało i tym razem, bo wtedy atmosfera w zespole i wokół niego się poprawi i można będzie spokojniej przygotowywać się do finałów mistrzostw świata.