Pep Guardiola, Mauricio Pochettino, Thomas Tuchel, Zinedine Zidane, to oni doprowadzili zespoły do półfinału Ligi Mistrzów. Można powiedzieć, że zgodnie z przewidywaniami w półfinale znalazł się jeden z faworytów obecnej edycji zespół Manchester City. Guardiola ma piłkarzy jakich chciał, jak sam mówi, ma dwudziestu gotowych do gry piłkarzy, w dobrej formie z mocnym liderem drużyny jakim jest Kevin De Bruyne. Oczywiście nikt im łatwo punktów nie oddał a nawet pojawiły się kontrowersje, czy w meczu z Borussią należał się drużynie Guardioli rzut karny czy nie, ale mimo, że nie było łatwo, to Manchester City jest w półfinale co dla Guardioli jest szczególnie miłym sygnałem, w ostatnich latach. Mauricio Pochettino przejął zespół po Thomasie Tuchelu i chociaż niewiele mógł zmienić, to dba o to aby Neymar i Mbappe byli w znakomitych nastrojach, aby chemia pomiędzy nimi była coraz mocniejsza i mimo, że Bayern postawił PSG niesamowicie trudne warunki gry, to jednak udało się w dwumeczu dowieźć do końca korzystne wyniki, dające awans. Wydaje się, że Pochettino najwięcej pracy wkłada w formację obrony i ich współpracę z formacją pomocy, a napastników pozostawia samych sobie, bo nikt nie potrafi poprawić improwizacyjnej gry Neymara, czy chęci dryblingu i wykorzystywania wrodzonej szybkości przez Mbappe. Tym razem się udało, bo Bayern nie miał w składzie Roberta Lewandowskiego i to okazało się szczęśliwe i kluczowe dla PSG. Thomas Tuchel też nie układał swojego zespołu. Przejęcie drużyny w trakcie sezonu powoduje, że budujesz na klockach zakupionych przez kogoś innego. Troszkę zmienił, lekko poprzekładał formacje i selekcje, odświeżył szatnię i udało się. Ale to kolejny szkoleniowiec, który dostał prezent od Porto, które nie mogło w pierwszym meczu wystąpić w najsilniejszym składzie. Porto nie biega po z góry wyznaczonych sektorach, nie myśli wyłącznie o dyscyplinie taktycznej ale gra w piłkę. Piłkarze potrafią dryblować, super współpracują i potrafią narzucić przeciwnikowi swoją propozycję rozegrania meczu. Czasem solidność wystarcza i tym razem wystarczyło, dlatego Thomas Tuchel może triumfować. Natomiast to, co zaproponował Zinedine Zidane, przekładając własną mądrość, doświadczenie i umiejętności strategiczne na zespół dało znakomite efekty, tak w lidze jak i w LM. Czy to co widzieliśmy w walce o półfinał było już maksem pokazanym przez tych czterech panów, czy mają jeszcze rezerwy, które zdążą uruchomić przed walką o finał, za chwilę się okaże. Lubię inteligentną grę Realu, improwizację PSG, dyscyplinę Chelsea i De Bruyne w Manchester City. Będzie co oglądać.