Remisem 0:0 zakończył się mecz Liverpoolu z Manchesterem UTD. Szkoleniowiec Manchesteru miał pretensje do swoich piłkarzy za bardzo pasywną w ofensywie grę w pierwszej połowie meczu. Oczywiście trzeba się z nim zgodzić, ale z drugiej strony tak się gra jak przeciwnik pozwala, a tu akurat Liverpool nie pozwolił na wiele piłkarzom Manchesteru. Skuteczny pressing i szybko odbierana piłka przez Liverpool, nie dała szansy na wiele skutecznych akcji piłkarzom Manchesteru. Liverpool nie miał łatwej gry pod bramką Manchesteru, bo Manchester ustawiony był całym zespołem tuż przed własną szesnastką i trzeba mieć wiele szczęścia aby w takim tłoku, dojść do klarownej sytuacji bramkowej. W przekroju całego meczu na najwyższą notę zasłużył jednak nie napastnik, rozgrywający tylko bramkarz Alisson w bramce Liverpoolu, który wybronił przynajmniej dwie groźne sytuacje bramkowe. Trzeba mieć też odrobinę szczęścia w sytuacjach podbramkowych, albowiem Salah i Firmino, mieli swoje szanse na zdobycie bramek, ale w ostatnim momencie piłka po ich uderzeniach trafiała w nogi obrońców. Jak zwykle z przyjemnością oglądało się grę prowadzących grę. Z jednej strony Thiago z drugiej strony Fernandes. Obydwaj mieli dobre momenty, obydwaj też mogli zdobyć bramki ale bramkarze stanęli na wysokości zadania. Dla gry tak znakomicie wyszkolonych graczy przychodzi się na stadiony i z wielką przyjemnością ogląda się jak organizują grę własnych zespołów. Gdyby ktokolwiek jeszcze kilka tygodni temu powiedział, że parę środkowych obrońców w Liverpoolu będą stanowili Fabinho i Henderson, to nikt by w to nie uwierzył. To przecież była mocna para środkowych pomocników, którzy nie tylko skutecznie rozgrywali ale też bardzo mocno wspomagali grę w obronie. Można oczywiście dorabiać teorie, że Liverpool łatwiej będzie rozgrywał swoje akcje od formacji obrony, ale to dorabianie teorii do sytuacji, bo Liverpool mimo, że potrafi utrzymywać się przy piłce, lubił od zawsze grać szybki energetyczny futbol, z szybkim przenoszeniem akcji z obrony do ataku. Teraz gra o tempo wolniej i tego jednego tempa w wykańczaniu akcji w meczu z Manchesterem im zabrakło. Dobry mecz, piękne widowisko i pokaz dobrego futbolu, mimo że zabrakło strzelonych bramek. Na mroźne, zimowe wieczory taki mecz na zielonej trawce, rozgrywany w znakomitym tempie, to psychiczny ratunek dla wszystkich, którzy nie lubią zbytnio siedzieć w domu. Wygrał Bayern i strzelił oczywiście Robert Lewandowski, wygrało Napoli i bramkę zdobył Piotr Zieliński, a więc mimo pandemii i wielkiego mrozu, trochę optymizmu i radości, którą mimo siedzenia w domu, daje nam futbol.