EMOCJE GODNE FINAŁU

Niewiele osób wierzyło przed meczem finałowym o Puchar Polski, że drużyny Cracovii i Lechii potrafią stworzyć wielkie widowisko. A tymczasem polskie drużyny klubowe pokazały, że potrafią pozytywnie zaskakiwać. Początek meczu był rozgrywany pod dyktando Lechii. Skrzydła Lechii pracowały wzorowo, szczególnie z prawej strony a swój kolejny wielki mecz rozgrywał Flavio Paixao. Zwykle zespół, który otwiera wynik, znajduje się w uprzywilejowanej sytuacji i może zacząć kontrolować mecz. I w ten sposób Lechia dominowała w pierwszej połowie meczu. Bardzo skutecznie pracowali w środku pola Kubicki, Makowski i Gajos. W ataku jasnym punktem zespołu był Haydary i to nie tylko dlatego, że zdobył bramkę po znakomitym podaniu Udovicica, ale skutecznie współpracował z Flavio i stworzył ciekawy duet na prawym skrzydle z ofensywnie grającym Filą. Lechia w obronie wyglądała zdecydowanie pewniej aniżeli Cracovia i wydawało się, że druga połowa meczu będzie już popisem gry Gdańszczan. Tymczasem nic takiego się nie wydarzyło. Najpierw musiał opuścić boisko z powodu urazu Pietrzak i szkoleniowiec zaczął układać drużynę na nowo. Nie było to już takie łatwe, albowiem niełatwo jest zmienić jednego z podstawowych graczy. I tak jedna zmiana i przesunięcia graczy na pozycjach sprawiły, że rozmontowane zostały inne formacje. Cracovia z minuty na minutę czuła się pewniej ale gdyby w sytuacji sam na sam, wprowadzony na boisko Conrado potrafił pokonać Hrosso, to mecz mógł potoczyć się zupełnie inaczej. Ale Conrado nie pokonał Hrosso a Maloca zachował się nieodpowiedzialnie i z czerwoną kartką opuścił boisko. Kolejne przemeblowania w drużynie i Piotr Stokowiec miał już coraz mniej atutów. Cofnięcie do drugiej linii Flavio zmieniło sposób gry drużyny a przewaga Cracovii była coraz bardziej widoczna. Na domiar złego dla Lechii a dobrego dla Cracovii w znakomitej dyspozycji rozpoczęli drugą połowę meczu Pestka i Wdowiak. Lewa strona Cracovii zaczęła pracować bardzo skutecznie a strzały i podania Pestki, zwiastowały nadchodzący sukces. Po jednym z takich dośrodkowań piłka trafiła do Pelle van Amersfoorta a ten sytuacji nie zmarnował, umieścił piłkę w siatce i dał nowe życie Cracovii. Kiedy Cracovia zdobyła drugą bramkę mogło się wydawać, że to już koniec emocji. Tymczasem żonglujący swoimi zawodnikami trener Stokowiec wprowadził na boisko Patryka Lipskiego, który po ładnej zespołowej akcji zdobył bramkę uderzeniem głową. 2:2 i szok na trybunach, bo już było wiadomo, że dojdzie do dogrywki. Osłabiona brakiem jednego gracza Lechia już nie była w stanie się podnieść. Piłkarze walczyli z niebywałą determinacją ale nie dali rady. Jeszcze mogli liczyć na rzuty karne jeśli dowieźliby wynik remisowy do końca meczu. Ale nie gra się łatwo dogrywki w dziesiątkę. Po znakomitym podaniu Pestki, Wdowiak zdobył zwycięską bramkę i Cracovia mogła świętować zdobycie Pucharu Polski, po raz pierwszy w swojej historii. To wielki sukces zespołu, który przechodził największe turbulencje ligowe w trakcie sezonu. Wielkie słowa uznania dla prezesa Janusza Filipiaka za wykazaną cierpliwość, bo niewielu prezesów wytrzymałoby taką serię porażek swojego zespołu. Gratulacje dla Michała Probierza, za umiejętne zamienienie porażki w lidze w sukces pucharowy i doprowadzenie drużyny do gry w europejskich pucharach. Ale za to widowisko jakie oglądaliśmy na znakomicie przygotowanim obiekcie w Lublinie gratulacje należą się obu zespołom i ich trenerom. Niestety wygrać mógł tylko jeden i to Cracovia odniosła swój największy sukces, zdobywając Puchar Polski 2020. Wielki mecz, wielkie widowisko, wielkie zwycięstwo. Gratulacje Cracovio.