NADAL SIĘ UCZYMY

Nikt nigdy nie uczył nas jak zachowywać się w czasie pandemii. Dopiero kiedy zaraza stała się faktem, pobieraliśmy nauki z ekranów telewizyjnych. Z resztą nie tylko w czasie pandemii ale w czasie innych kataklizmów również. Kiedy mieszkaliśmy na Cyprze i nagle zaczęło się trzęsienie ziemi o sile 6,7 a my byliśmy w domu na czwartym pietrze, to nikt z nas nie wiedziałby jak się zachować w takiej sytuacji gdyby nie nasze dzieci, które w szkole angielskiej, do której uczęszczały, otrzymały konieczną edukację i przeszkolenie. Okazało się, że ja robiłem wszystko na odwrót i kiedy zapytałem moich przyjaciół w Polsce jak by postępowali w takiej sytuacji, to też robiliby podobne błędy do moich. Teraz krok po kroku odsuwamy od siebie epidemię, której też uczyliśmy się z wielką uwagą. Mimo, że nie ma już paniki i każdy z większą ostrożnością dzisiaj żyje, szczególnie w kontaktach międzyludzkich, to mimo wszystko wciąż jest po kilkaset zachorowań dziennie i umiera po kilkanaście osób. Wiele osób nie ma już cierpliwości do noszenia maseczek, częstego mycia rąk i używania środków dezynfekujących. Ruszyły różne dyscypliny sportu i kibice bardzo nalegają aby wracać na trybuny. Zapominamy jednak, że sportowcy i ich sztaby są najdokładniej sprawdzaną grupą w kraju. W zasadzie codziennie każdy z nich musi przechodzić badania podstawowe a często również badania bardzo analityczne. Kibice takiego komfortu medycznego nie mają, oczywiście będą mieli mierzoną temperaturę przed wejściem na stadion ale podwyższona temperatura ciała to tylko jeden symptom choroby. Wielu z nas przechodziło lub przechodzi zakażenie wirusem bezobjawowo i mimo, że powinniśmy mieć maseczki, które właśnie zaczęły znikać z twarzy, to jednak zagrożenie zarażeniem się wciąż istnieje. Już wiemy, że były mecze w Lidze Mistrzów, czy w Lidze Europy, po których zmarło wielu kibiców zarażonych wirusem, którzy na tych meczach byli. Sam zrezygnowałem z wylotu na mecz Ligi Europy do Turcji, po którym powinienem przechodzić domową kwarantannę. Mogło się udać i nie spotkałbym nikogo, czy w samolocie czy na stadionie, kto by zarażał ale mogło się nie udać, więc ryzyko było bezsensowne. Pierwsze w Polsce ruszyły wyścigi konne bo 16 maja, chociaż sezon rozpoczął się i tak z miesięcznym opóźnieniem. Twierdzę, że olbrzymi teren i trybuny na otwartej przestrzeni mogące pomieścić kilkadziesiąt tysięcy osób są miejscem bezpiecznym, dla bywalców toru i rodzin, które się przyzwyczaiły aby spędzać tu soboty lub niedziele z najmłodszymi. Po wyścigach ruszyły rozgrywki piłkarskie. Na razie podobnie jak wyścigi konne bez kibiców. Ale już niebawem wracać będą na trybuny kibice, którzy w 1/4 będą mogli wypełnić obiekty. Kibice wyłącznie drużyn, które są gospodarzami meczów, co z pewnością jest dobrą wiadomością dla drużyn słabszy, dla których ten przysłowiowy dwunasty zawodnik ma specjalne znaczenie. Ale uczymy się nadal życia obok wirusa, który jeszcze nie zginął i co chwila nie pozwala o sobie zapomnieć. Przykro, że odeszło tak wiele osób, wielki żal w rodzinach tych osób, które zaraziły się i odeszły. Jutro też idziemy z żoną na pogrzeb kolegi, który od nas odszedł i choć odszedł nie z powodu wirusa to wiemy jak ciężko będziemy przeżywać jego śmierć. Jednoczymy się w bólu ze wszystkimi, którzy potracili swoich bliskich i wciąż przypominam, bądźmy wciąż ostrożni, nie warto ryzykować i lepiej pochodzić w maseczce i rękawiczkach jeden miesiąc dłużej aniżeli zdejmować je dzień za wcześnie. Życzę zdrowia.