WIELKA WARSZAWSKA

Jest kilka wielkich wydarzeń sportowych każdego roku, które po prostu trzeba zobaczyć. Jednym z nich jest wielka gonitwa na torze służewieckim o nagrodę Wielka Warszawska. Każdy Warszawiak czeka na ten dzień, aby móc zobaczyć międzynarodową gonitwę, w której najlepsze konie starsze czyli czteroletnie i starsze mierzą się z najlepszymi trzylatkami. To gonitwa dla koni trzymających dystans, dlatego jest tak wielkim wydarzeniem, które przeżywa się długo i do tego zwykle rozgrywa się tuż przed celownikiem, kiedy konie długodystansowe muszą wykazać się prócz dobrej wytrzymałości dodatkowo dobrą szybkością. Przy okazji takich gonitw należy pomyśleć o hodowli polskich koni pełnej krwi angielskiej. W czasach komuny, sytuacja była prosta. Konie były w stadninach państwowych i nikt nie zawracał sobie głowy, tym, że może zabraknąć koni do ścigania się. Dlatego nawet w ustawie o hodowli zwierząt w tym koni różnych ras, zapomniano całkowicie o koniach pełnej krwi angielskiej. Ale komuna na szczęście bezpowrotnie minęła i mimo że już dawno minęła, to w ustawach o hodowli zwierząt i odpisach na PKWK nic się nie zmieniło. Jedno co się mocno zmieniło, to hodowla koni pełnej krwi angielskiej, która ze stadnin państwowych przeniosła się w większości do stadnin prywatnych. I właśnie prywatni właściciele, a właściwie wyhodowane przez nich konie w zdecydowanej większości zabezpieczają dziś potrzeby torów wyścigowych w Polsce. Jeśli dodamy do tego, że coraz mocniej na dobre konie naszej hodowli oczekują inne dyscypliny spotu konnego, to należy z wielką troską spojrzeć na polskich hodowców. Niestety, obietnice wsparcia hodowli poprzez system nagród wspierających wyniki dobrych polskich koni, jaki jest w gestii PKWK jest dzisiaj symboliczny albowiem PKWK nie ma żadnego wsparcia finansowego spoza wyścigów, a obowiązujący odpis z gry w wysokości 2% na PKWK jest raczej symboliczną kwotą. Kraje liczące się w hodowli i wyścigach konnych dbają o własnych hodowców i rodzime konie mają systemy bonusów, które są przekazywane właścicielom koni i hodowcom. Dlatego jeśli u nas nie ruszy takie wsparcie, hodowla koni wyścigowych zamiast się rozwijać, będzie niestety maleć. Już w tym roku przyszło na tor o 20% mniej koni dwuletnich aniżeli w minionym roku. To alarmujący sygnał i im wcześniej Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi oraz nasz Władze Państwowe zareagują na ten zły stan hodowlany, tym prędzej ten trend zostanie zatrzymany. Bo zmiana hodowli przecież nie odbywa się z roku na rok i z dnia na dzień, ale trzeba poczekać na młodego konia przychodzącego na tor minimum trzy lata. Bardzo bym chciał aby w Wielkiej Warszawskiej triumfował koń naszej hodowli, co nie będzie łatwe, bo akurat pokazały się fajne konie zagranicznej hodowli i one będą faworytami. Ale bywa na wyścigach, że fuksy są częścią tego sportu i warto przyjść na Służewiec za tydzień w niedzielę, aby zobaczyć jedną z najciekawszych gonitw w Polsce a może nawet sprawdzić swoje szczęście w zakładach wzajemnych.