Łzy Woźniackiej i Federera po zwycięstwach na kortach w Australii, pokazały wielką wrażliwość najlepszej obecnie tenisistki i tenisisty na świecie. Obydwa mecze były bardzo trudne, zacięte i miały swoją wielką dramaturgię. Wygrali najlepsi z najlepszych, najbardziej odporni i przygotowani. To niełatwy turniej, rozgrywany w olbrzymim upale, i jak się okazało nie wszyscy umieli sobie z takimi warunkami pogodowymi poradzić. Pamiętam słowa śp Kazimierza Górskiego, z którym często dyskutowałem w jego warszawskim mieszkaniu, a który powtarzał, że ci którzy nie umieją płakać ze złości po porażce i z radości po zwycięstwie, nie są zawodnikami, z którymi osiągnie się najwyższe cele. Nigdy się zbytnio nie zastanawiałem nad tymi słowami naszego trenerskiego mistrza, ale oglądając mecze tenisowe w Australii i wręczanie nagród po meczach, z wielkim szacunkiem patrzyło się na tenisowe gwiazdy, nie mogące poradzić sobie z emocjami po zwycięstwie. Każdy i każda z tenisowych gwiazd pięknie potrafi opowiedzieć o meczu, oddać szacunek dla przeciwnika, z którym spotkali się w finale i docenić w wypowiedzi wszystkich, którzy mieli swój choćby najmniejszy udział w tych sukcesach. Lubię oglądać mecze, w których nie gra w finale Polak czy Polka, bo mogę mieć dystans do grających i nie ulegać emocjom. Łatwiej było w przypadku Federera aniżeli Woźniackiej, bo u niego nie było żadnego polskiego akcentu. Wrażliwość to ważna cecha u sportowców. Do takich wrażliwych tenisistek i tenisistów, łatwiej jest dotrzeć trenerom i podpowiadać sposób gry i reagowania na różne sytuacje w meczu. Chociaż wiadomo, że osoby tak wrażliwe, jak dwoje zwycięzców australijskiego turnieju, ulegają emocjom w trakcie meczu, co czasem pomaga a czasem przeszkadza w sukcesie. Bo charakter i osobowość mogą być sojusznikiem zawodnika, ale mogą też stać się zdecydowanym destruktorem. Najważniejsze aby trzymać detale rywalizacji pod kontrolą i odreagować dopiero po meczu, tak jak zrobili to Woźniacka i Federer. Nie sprostali oczekiwaniom kibiców nasi skoczkowie. Kamilowi Stochowi przydarzyła się wpadka, o jakiej nikt nie potrafiłby go podejrzewać. Ale to tylko sport i jak się okazuje nawet największym mistrzom wpadka może się trafić. Szkoda tylko, że akurat w takim miejscu, takiej atmosferze i przed takimi kibicami. To zwykle boli najbardziej. Do wczoraj byłem pewien, że na Olimpiadzie Kamil Stoch zdobędzie łatwo złoty medal. Dzisiaj też w to wierzę, ale robię poprawkę, że jednak może się zdarzyć inaczej, szczególnie jeśli warunki pogodowe będą tak trudne i zmienne jak w niedzielę.