Mecze w fazie pucharowej Ligi Mistrzów mają to do siebie, że w ogólnym rozrachunku liczy się wynik w dwumeczu. Trudno było się spodziewać, że Juve po zimnym prysznicu na własnym boisku i porażce 0:3, potrafi tak znakomicie zaprezentować się w Madrycie i strzelić Realowi trzy bramki. Byli blisko zrobienia kolejnej sensacji po wczorajszym meczu Romy z Barcą i wyeliminowania Realu ale nie udało się. Zabrakło cierpliwości i słuchania szkoleniowca, który przy stanie 3:0 dla Juve dawał piłkarzom jednoznacznie do zrozumienia aby nie szli po kolejne bramki ale spokojnie dowieźli ten wynik do dogrywki. Ale rozgrzane emocjami głowy i wizja szansy jaka była prawie na wyciągnięcie ręki, spowodowały, że nikt nie patrzył na trenera tylko, każdy chciał rozstrzygnąć wynik meczu na swój sposób. To nie Real był słaby, ale wspaniały był Juventus. Włoskie drużyny zaprezentowały się bardzo skutecznie i po znakomitym wyniku Romy, szanse do wejścia do półfinału rozgrywek miał Juventus. Karny był, faul nie podlegający dyskusji, szkoda tylko czerwonej kartki dla Buffona, bo mógłby dopisać kolejny rozdział do swojej legendy, gdyby na przykład wybronił rzut karny uderzany przez Ronaldo. Cristiano Ronaldo był zdenerwowany, zbliżenia twarzy piłkarza przed strzałem sygnalizowały wielkie emocje, ale uderzył nie do obrony i nawet jeśli Wojtek Szczęsny wyczuł intencje strzelającego, to nie miał żadnych szans na obronę tego uderzenia. Real prześlizgnął się przez ćwierćfinał i w dwumeczu okazał się lepszy o jedną bramkę. Ale słowa uznania należą się Juventusowi, pokazał odważny, skuteczny futbol i oczywiście dzisiaj rozpacza razem z całym Turynem ale kończy rywalizację w podniesioną głową. Znakomite mecze, wielkie widowiska, a to jeszcze nie koniec, bo w tym tygodniu losowanie par półfinałowych i zapowiedź kolejnych wielkich wydarzeń piłkarskich.