Śląsk Wrocław należy do samorządu miejskiego. Samorząd pomógł, klub przetrwał i teraz przekazuje pakiet większościowy w ręce świata biznesu. To prosta procedura dająca kolejną szansę na dalszy rozwój klubu. Klub to coś więcej niż tylko rywalizacja sportowa i wie o tym każdy samorządowiec, który ma dzieci uprawiające sport oraz każdy kto identyfikuje się z lokalnymi barwami i nazwą klubu. Kluby to serce lokalnych społeczności, żyją swoim dynamicznym życiem i organizują działalność sportową dla setek osób. Nie wszędzie samorządy czują potrzebę skutecznego wspomagania lokalnego sportu. A swoją drogą to znakomite wyjście kiedy właścicielem klubu jest samorząd miejski. Nie będzie pobierał opłat za obiekty, bo przecież nie będzie obciążał sam siebie i daje możliwość spokojnej pracy i rozwoju klubu, kontrolując i zabezpieczając budżet na pracę klubu. W Warszawie samorząd wybudował jeden stadion, ustalił wspomaganie sportu dzieci i młodzieży w stowarzyszeniach i fundacjach i na tym zamknął swoje działania nie dbając w ogóle o zespoły seniorów. Samorząd obciąża kluby za wynajem obiektów sportowych, a przecież powinno być zupełnie odwrotnie. To właśnie samorząd powinien otwierać nowe miejsca dla sportu i zapraszać oraz wspomagać tych, którzy zdecydują się tworzyć zajęcia dla młodych sportowców i widowiska dla tysięcy ludzi. Ale to wszystko jeszcze przed nami, bo transformacja postępuje powoli ale systematycznie. Z czasem samorządowcy sami zrozumieją, że jest to jedyna droga aby młodzi ludzie byli coraz zdrowsi a talenty nie musiały wyjeżdżać zagranicę aby tam rozwijać się sportowo. Płacenie za obiekty, za każdy trening, za każdy mecz zabija sport i raczej nikogo nie dziwi, że w Warszawie umierają jeden po drugim kluby piłkarskie prowadzące drużyny seniorów. Dziwi tylko, że cała sportowa społeczność Stolicy nie protestuje przeciw takim rządom i nie daje tego realnie poznać podczas wyborów. Za niedługo będą wybory w Stolicy i z pewnością cała sportowa rodzina poprze tych, którzy zadeklarują wspomaganie sportu i zmianę uchwały zabraniającej wspomagania klubów prowadzących zespoły seniorów w piłce nożnej. Bez takiej pomocy kluby znikną z mapy sportowej Warszawy, bo jak wiemy już kolejnych stadionów miasto budować nie chce. A może właśnie o to chodzi, aby kluby poginęły, bo na wielu dawnych miejscach gdzie były dawniej stadiony, dzisiaj stoją już osiedla i właściwie to jest jedyna skuteczna działalność. Szkoda tylko, że rodziny, które w tych osiedlach mieszkają nie mają gdzie rozwijać swoich sportowych zainteresowań. Organizacja kilku biegów w Stolicy, chociaż też potrzebna, to kropla w morzu potrzeb sportu warszawskiego. Nagłaśnianie tego problemu przez pojedyncze osoby z naszą mistrzynią Anitą Włodarczyk i głosem jej trenera na czele to zbyt mało aby został słyszalny. Powinny się do tego dołączyć wszyscy, którzy wciąż organizują sport w Warszawie na poziomie seniorów, w szczególności kluby piłki nożnej, dysponujące największą liczbą ćwiczących i kibiców. Bo jeśli to kluby mają utrzymywać całą administrację potrzebną do zarządzania obiektami w mieniu samorządu Warszawy, płacąc olbrzymie kwoty za wynajem obiektów, to znaczy, że wszystko postawione jest na głowie i żaden klub tego nie wytrzyma.