WĘGRY : POLSKA 3:3

Remisem 3:3 zakończył się pierwszy mecz eliminacyjny do finałów MŚ pomiędzy Węgrami a reprezentacją Polski. Aż trudno uwierzyć, że drużyna potrafiła zdobyć trzy bramki w meczu wyjazdowym i nie zgarnęła pełnej puli punktów. Ale to reprezentacja Węgier trzykrotnie wychodziła na prowadzenie w tym spotkaniu. Najpierw Węgrzy prowadzili 1;0, następnie 2:0 a kiedy doprowadziliśmy do remisu 2:2, Węgrzy ponownie uciekli nam na 3:2. Piękny strzał Roberta Lewandowskiego w końcówce meczu pozwolił nam doprowadzić ponownie do remisu 3:3 i wywieźć jeden punkt, z trudnego jak się okazało terenu na Węgrzech. Nasza drużyna przez około 60 minut nie była w stanie zagrozić bramce węgierskiej. Żadna z formacji nie funkcjonowała w poprawny sposób i dopiero zmiany jakie zostały poczynione przez selekcjonera przy stanie 2:0 dla Węgrów, odmieniły całkowicie niekorzystany dla nas wynik i obraz gry. Trudno nawet napisać co nie funkcjonowało w drużynie i jeszcze trudniej jest wystawiać za ten czas gry indywidualne oceny. Cały zespół, począwszy od bramkarza poprzez poszczególne formacje nie funkcjonował i dopiero wprowadzenie na boisko Kamila Glika, Kamila Jóźwiaka, Krzysztofa Piątka i Macieja Rybusa, uspokoiło grę, pozwoliło doprowadzić do dużej przewagi jaką stworzyli sobie nasi piłkarze i w konsekwencji do uratowania jednego punktu. Pomysł selekcjonera na grę trójką obrońców w składzie Bereszyński, Helik, Bednarek z ofensywnie grającymi w bocznych strefach boiska Recą i Szymańskim, którym w środku pola pomagali Krychowiak z Moderem i trójką piłkarzy, którzy mieli kreować sytuacje bramkowe Zielińskim, Milikiem i Lewandowskim, niestety, mimo że w założeniu był ciekawym i odważnym ustawieniem, to zupełnie nie funkcjonował. Znakomitą zmianę dali Piątek i Jóźwiak. Uspokoił grę w obronie Glik i dobrze uzupełnił lewą stronę Rybus. Paolo Sousa zaryzykował wyjściową selekcją, ale niestety okazało się, że nie była to selekcja trafiona. Z pewnością gdyby miał ten mecz rozegrać jeszcze raz, to podstawowa selekcja byłaby zupełnie inna, bliższa tej, jaka kończyła mecz z Węgrami. Ale to już historia i tylko dwóch straconych punktów szkoda. Chcąc walczyć o pierwsze miejsce w grupie, trzeba będzie ograć Anglików na Wembley, co jest trudne ale nie niemożliwe. Tym bardziej, że selekcjoner i jego ekipa już dokładniej poznali wartość poszczególnych piłkarzy i selekcyjnych eksperymentów raczej już więcej nie będziemy oglądać. Nie zawsze chęć zrobienia totalnych zmian wychodzi drużynie na dobre. Na szczęście w znakomitej formie jest Robert Lewandowski, który dwoił się i troił, aby pomóc zespołowi w środku pola, w ataku a nawet zobaczyliśmy go w obronie. To w konsekwencji pomogło, ale najważniejszy był jego znakomity strzał ratujący dla reprezentacji jeden punkt. Świetnie wprowadził się ponownie do zespołu Kamil Jóźwiak, który mimo, że był tylko pół godziny na boisku, to zasłużył sobie na tytuł piłkarza meczu. Te ostatnie trzydzieści minut meczu, to optymistyczny prognostyk dla naszej drużyny. Można pochwalić zespół za to, że nie złożył broni przystanie 2:0 i walczył do końca meczu o zwycięstwo. To z pewnością pocieszający prognostyk przed kolejnymi meczami, ale szkoda tych sześćdziesięciu minut, które były bardzo nieudane w wykonaniu naszego zespołu. Teraz zagramy o trzy punkty z Andorą i pojedziemy na wielki mecz na Wembley. Wszystko jeszcze jest możliwe do osiągnięcia dla naszej drużyny i trzeba wierzyć, że to co złe już poza nami. Na murawie leży kolejne sześć punktów do podniesienia i o taką pulę trzeba będzie powalczyć.