SMUTNE ZWYCIĘSTWO

Sporting Lizbona przegrał w pierwszym meczu ćwierćfinału Ligi Europy 0:2 na boisku w Atletico Madryt. Przegrał mecz po koszmarnych błędach środkowych obrońców i mimo, że stworzył sobie sytuacje do zdobycia bramek, nie umiał ich wykorzystać. Dlatego trudno było oczekiwać, że nagle Atletico, przegra wysoko i przejdzie dalej Sporting. Ale któż zabroni marzyć, szczególnie kiedy Roma mogła odrobić straty większe i wyrzuciła Barcelonę poza burtę Ligi Mistrzów, a Juventus był o krok od wyeliminowania Realu, chociaż w pierwszym meczu też doznał wysokiej porażki. Remontada Torcida E Possivel, wielkie hasło na trybunach i stadion, mimo ulewnego deszczu i zimna, wypełniony prawie w całości. Zespół zmotywowany, zmienił całkowicie ustawienie i selekcję. Boisko jak gąbka, mało przyjazne dla nóg piłkarzy ale i tak  Sporting nie miał wyboru i postawił na pressing i atak non stop. Zespoły hiszpańskie, jakby zmęczone o sekundę wolniejsze od swoich rywali. Sporting zdobył bramkę i do przerwy prowadził. Wszystko nagle stało się realne i trudno było znaleźć w przewie kogokolwiek, kto nie wierzyłby w awans zespołu do półfinału Ligi Europy. Ale Atletico dobrze się broniło a coraz bardziej zmęczeni gospodarze zaczęli ryzykować, ustawiając formację obrony przy linii środkowej boiska. To ryzyko mogło bardzo kosztować gospodarzy. Dwukrotnie wyprowadzony za linię obrony Griezmann nie potrafił pokonać bramkarza gospodarzy, a Sporting walczył do końca. Ulewny deszcz nie sprzyjał ładnym akcjom kombinacyjnym a indywidualnie brylował na boisku Bruno Fernandes, najlepszy piłkarz na boisku. Nie udało się zdobyć drugiej bramki i Sporting odpadł. Odpadł w wielkim stylu, ale to nikogo już po meczu nie cieszyło.