Są mecze piłkarskie, które mimo niekorzystnego wyniku nie wpływają na złe nastroje w klubie czy federacji. Pamiętam mecz podczas finałów mistrzostw świata w Korei, w którym polska reprezentacja pokonała reprezentację USA 3:1. Na wypełnionych do ostatniego miejsca trybunach siedzieli kibice z trzech krajów. Z Korei, z Polski i z USA. Po meczu wszyscy byli zadowoleni. Nasi kibice cieszyli się, bo reprezentacja zagrała dobry mecz i pokonała USA. Amerykanie cieszyli się, bo mimo porażki dowiedzieli się, że w meczu granym o tej samej porze Korea pokonała Portugalię i ten wynik powodował, że reprezentacja USA pozostawała dalej w turnieju. Koreańczycy cieszyli się z dwóch powodów, bo ich reprezentacja ponownie zwyciężyła ale również dlatego, że kibicowali naszej reprezentacji a nie Amerykanom, których zbytnio nie lubili. Dlatego po meczu wszyscy byli uśmiechnięci. Po wczorajszym meczu w Dortmundzie, można powiedzieć, że obie ekipy były zadowolone. Jedna bo nie wierzyła, że może ten mecz wygrać, chociaż potrafiła zdobyć cztery bramki i druga bo nie wierzyła, że może ten mecz przegrać, mimo że cztery bramki straciła. Skończyło się 8:4, co zdumiało całą piłkarską Europę ale patrząc na polski zespół po meczu można było wyczuć atmosferę pozytywnej reakcji pomeczowej. Zespoły zagrały sobie tak zwany wesoły futbol, nie zważając zbytnio na zadania w obronie i mimo, że padło dwanaście bramek, to sytuacji do zdobycia kolejnych, było jeszcze wiele. Kibice, którzy na co dzień Legii nie kibicują, podkreślają, że tak wysoka porażka to międzynarodowy blamaż, biorąc pod uwagę, że w dwumeczu drużyna straciła czternaście bramek. Ci którzy kibicują Legii z kolei są dumni, że zespół podniósł się z kolan i pokazuje futbol satysfakcjonujący kibiców, biorąc pod uwagę rangę rywali, z którymi przyszło mierzyć się w fazie grupowej. Tak czy inaczej Legia stworzyła sobie szansę na wyjście z grupy z trzeciego miejsca i dalszą grę w rozgrywkach międzynarodowych na poziomie Ligi Europy. Trzeba tylko zwyciężyć na własnym boisku portugalski zespół Sportingu z Lizbony, co z pewnością leży w zasięgu drużyny z Łazienkowskiej, biorąc pod uwagę, że potrafiła zdobyć w tej grupie już osiem bramek. Oczywiście inaczej się gra, kiedy się musi wygrać a inaczej, kiedy nie ma żadnej presji wyniku. Trener Jacek Magiera nadał nowe, optymistyczne oblicze zespołowi ale prawdziwy egzamin dla drużyny wciąż jeszcze przed nią, bez względu na to, czy ktokolwiek ocenia dotychczasowe występy Legii pozytywnie czy eksponuje wyłącznie negatywne aspekty dotychczasowych występów zespołu z Łazeinkowskiej na poziomie LM.