Po remisie z Austrią 0:0 nasza reprezentacja prowadzi w grupie z przewagą dwóch punktów nad Słowenią. Najtrudniejszym rywalem miała być właśnie Austria, dla naszego zespołu. Tymczasem w takiej sytuacji planuje się zwykle przed rozgrywkami 4 punkty z najgroźniejszym rywalem. Jeden punkt na wyjeździe i trzy punkty u siebie. Plan zrealizowany został przez nasz zespół bardzo dobrze chociaż w inny sposób niż zakładano. Dla strategicznego naliczania punktów nie ma to żadnego znaczenia czy trzy punkty zostały zdobyte w domu, czy na wyjeździe. Są cztery na naszym koncie i to jest najważniejsze. Oczywiście zwykle oceniając grę drużyny, to prócz punktów pozostaje jeszcze wrażenie, z jakim po meczu kibice powrócą do domów. I tylko to boli, bo kibice zachwyceni delikatnie mówiąc nie byli. W meczu było kilka pozytywnych momentów, z najlepszą sytuacją do zdobycia bramki, kiedy po znakomitym podaniu Grosickiego, Lewandowski spudłował z siedmiu metrów będąc sam na sam z bramkarzem. Zawsze w zespole piłkarskim liczy się przede wszystkim gra piłkarzy, którzy tworzą kręgosłup drużyny. I tak po kolei. Łukasz Fabiański grał super, wybronił kilka trudnych strzałów i dośrodkowań i z pewnością był najjaśniejszym punktem naszego zespołu. Bardzo pewnie reagował Kamil Glik na środku obrony i poprawna gra środka obrony, też ratowała nasz zespół przed większą liczbą sytuacji, jaką mogli stworzyć sobie Austriacy. W środku pola pewnie asekurował Grzegorz Krychowiak, przerywając wiele akcji w środku i na skrzydłach. Można powiedzieć, że nasz kręgosłup zespołu do tego momentu wyglądał bardzo poprawnie. Ale najlepszym piłkarzem w naszym kręgosłupie zespołu był zawsze Robert Lewandowski. Tym razem nasz kapitan pracował bardzo mocno rywalizując z wieloma obrońcami Austriackimi, a będąc osamotniony w ataku, wiele zdziałać nie mógł. Miał swoją jedną, jedyną szansę na zdobycie bramki, ale tym razem się nie udało. Czy były inne pozytywy? Poprawna gra Bielika w środku pola, chociaż bez szaleństwa w ocenie gry. Zagrał poprawnie, nic nie zawalił, nic nie skonstruował, ale często był tam gdzie powinien i jak na debiut w pierwszej jedenastce, jego występ należy uznać za udany, z nadzieją na dobrą przyszłość. Podanie Grosickiego należy uznać za znakomite i szkoda, że nie zostało zamienione na bramkę przez Lewandowskiego, bo byłoby pokazywane z pozytywną oceną, a tak raczej eksponowana będzie raczej zmarnowana szansa aniżeli piękne podanie Kamila. Grosicki bardzo dobrze uderza rzuty rożne. O mały włos Glik zdobyłby bramkę po uderzeniu głową i to są kolejne nasze atuty. Niestety po praz kolejny nie było wielu sytuacji wykreowanych przez naszych pomocników i skrzydłowych, co podkreślił w swojej wypowiedzi pomeczowej kapitan zespołu. I miał całkowicie rację. Był moment, że mieliśmy trzech dobrych kreatorów za jego plecami – Zielińskiego, Klicha i Szymańskiego i niestety nic z tego się nie urodziło. Zabrakło drugiej strzelby obok Lewandowskiego i może fatalna postawa dwójki napastników w meczu ze Słowenią spowodowała opory przed kolejnym takim ustawieniem. Ale to już było i przeszło do historii. Trzeba się cieszyć albowiem jesteśmy na czele grupy i tak z pewnością pozostanie do końca tych rozgrywek.