NIEŁATWE POWROTY DO NORMALNOŚCI

Jeden z moich kolegów wielki kibic warszawskich klubów powrócił z nad morza, szybciej niż przewidywał. Wyjechał z przyjaciółmi i nauczony dyscypliny sanitarnej, myślał, że wszyscy będą postępować tak, jak się od nas dzisiaj tego wymaga. Nic z tego, było tłumnie i niewiele osób nosiło maseczki na twarzy w miejscach publicznych.Pełen obaw wsiadł w samochód i wrócił do Warszawy. Niby staramy się powrócić do dawnego sposobu życia, niby zaczynamy małymi grupami wracać na stadiony czy inne miejsca publiczne, ale wszystko odbywa się jakby to działo się za zasłoną z obawy i niepewności czy dobrze robię mieszając się z tłumem. Na szczęście kibice na polskich stadionach rozumieją tę sanitarną dyscyplinę coraz lepiej. Po pierwszym zachłyśnięciu się możliwością uczestniczenia na żywo w kibicowaniu własnej drużynie i nie zwracaniu uwagi na reżim sanitarny, teraz jest coraz bezpieczniej. Sygnał z Leicester pokazuje, że uważać trzeba, bo oczywiście chociaż wszyscy chcemy wrócić jak najszybciej do normalności, to jednak są osoby, które nawet nie wiedząc, że są nosicielami wirusa, potrafią błyskawicznie zarazić wiele osób. Trudno się gra bez publiczności, o czym mówił w długim wywiadzie Robert Lewandowski. Pierwsze mecze były trudniejsze, piłkarze powoli przyzwyczajali się, do tego, że mecze na własnym boisku przestały być wielkim atutem. Dlatego mieliśmy wiele zaskakujących wyników, nie tylko na polskich boiskach. Niestety nie szybko powróci normalność, chociaż będziemy udawać, że już jest o.k. Zupełnie nowe wyzwania stają przed każdym z nas. A kiedy spojrzymy na budżety klubowe w których jedną czwartą powinny stanowić wpływy z biletów, to zrozumiemy jak wielkie wyzwanie stanie niebawem przed zarządami klubów. O ile na najwyższych poziomach rozgrywkowych o utrzymanie dyscypliny sanitarnej jest w miarę łatwo, to przecież niebawem ruszą niższe klasy rozgrywkowe, a tam reżim sanitarny wśród kibiców będzie trudny do utrzymania. Jesienne pogody również nie będą sprzyjać. Zwykłe przeziębienie będzie urastać do rangi wielkiej obawy o zdrowie najbliższych, dlatego im bardziej będziemy nadal trzymać codzienną dyscyplinę w naszych zachowaniach, tym łatwiej, któregoś dnia wyzerujemy tę epidemię. Obecnie dzienny przyrost zachorowań to kilkuset zarażonych i kilkanaście osób, które tracą życie. To fatalne liczby i nie dociera do mnie, że jesteśmy i tak lepsi od jakiegoś innego kraju. Nie dajmy się zwieźć iluzji, że epidemia już za nami, bo tak nie jest i skoro nauczono nas jak się zachowywać w takiej sytuacji, to nie zmarnujmy tej nauki, tylko respektujmy zasady postępowania z troską o zdrowie i życie swoje i najbliższych.