MISTRZ JESIENI / MISTRZ ZIMY

W sobotni wieczór dowiedzieliśmy się kto został mistrzem jesieni w sezonie 2017 / 18 w polskiej Ekstraklasie. To miłe wyróżnienie, potwierdzające dobrą formę drużyny w rundzie jesiennej. U nas jest to mocno eksponowane i zespoły czują się dumne z takiego wyniku, bo mogą cieszyć się tym tytułem przez kilka miesięcy, aż do rozpoczęcia rundy wiosennej. Kiedy pracowałem na Cyprze i prowadziłem drużynę Salamina Larnaca, okazało się, że zwycięstwem w meczu wyjazdowym z Olympiakosem Nicosia zostaliśmy mistrzem zimy. Bo u nas tytuł ”mistrz jesieni” na Cyprze nazywa się ”mistrz zimy”. Oczywiście na Cyprze ten mistrz zimy krótko się cieszy tytułem, bo przerwa jest czasem maksymalnie dwutygodniowa w rozgrywkach, a częściej gra się bez przerwy i natychmiast jedna runda przechodzi płynnie drugą i tak aż do zakończenia sezonu. Może i ja przeszedłbym nad tym do porządku dziennego, gdyby nie to, że po krótkim wywiadzie pomeczowym, jakiego udzielałem telewizji, chciałem wejść do szatni, a zatrzymał mnie przed drzwiami jeden z opiekunów zespołu i powiedział abym dał chłopcom jeszcze chwilę aby ochłonęli. Nie bardzo rozumiejąc o co tak naprawdę chodziło opiekunowi zespołu, chwilę z nim porozmawiałem i wszedłem do szatni. Są momenty w naszym życiu, które pozostają z nami na zawsze, szufladkują się głęboko w pamięci i nie ma możliwości aby zresetować. To był właśnie taki moment. Piłkarze siedzieli na ławach ustawionych w koło szatni, mieli ręczniki w dłoniach, którymi zasłaniali twarze i płakali jak dzieci. Rozglądałem się po szatni szukając wzrokiem dwóch polskich zawodników, których miałem w drużynie, ale żadnego z nch nie zauważyłem. Usłyszałem szum wody i zajrzałem pod prysznice. Dwaj polscy piłkarze kąpali się po meczu. Zapytałem czy coś specjalnego wydarzyło się w szatni o czym powinienem wiedzieć, czy powodem takiego zachowania piłkarzy  jest pierwsze miejsce w tabeli i tytuł mistrza zimy, którego ten klub nie miał nigdy wcześniej. W tamtym czasie, w drużynie mogło grać tylko dwóch piłkarzy zagranicznych, pozostali to byli miejscowi gracze, a drużyna w przeważającej części składała się, z wychowanków klubu, piłkarzy z rodzin cypryjskich przesiedlonych z terenów zabranych im przez Turków, którzy w Larnace utworzyli nowy klub podobny do tego, jaki mieli dawniej w zabranej przez Turków Salaminie i nazwali go Nea Salamina, czyli Nowa Salamina. Nasi piłkarze dali mi do zrozumienia, że chodzi o ten tytuł, bo dla tych chłopców i dla całego środowiska rodzin z Salaminy, to było coś absolutnie specjalnego. Oczywiście piłkarze ochłonęli, jak określił to nasz opiekun, była wielka radość a przed stadionem w Larnace czekało na nas kilka tysięcy kibiców, radując się świętując z okazji osiągniętego wyniku. Ilekroć dzisiaj słyszę, że mamy w Polsce kolejnego mistrza jesieni, zawsze przypomina mi się tamta szatnia i reakcja cypryjskich piłkarzy, którzy prócz czysto sportowej wartości, mieli coś więcej do udowodnienia sobie, swoim rodzinom, wszystkim na Cyprze i wszystkim, którzy nie rozumieją co to znaczy stracić nagle wszystko i starać się odbudowywać gdzieś daleko od miejsca urodzenia, do którego i tak wrócić nie można było. Od tamtego czasu mam wielki szacunek dla każdej drużyny, która zostaje mistrzem jesieni, bo nawet jeśli nie zostanie później mistrzem Polski, czy mistrzem Cypru, to warto być mistrzem jesieni i cieszyć się tym tytułem niekoniecznie przez kilka miesięcy, ale nawet króciutko, przez tydzień czy dwa, bez względu na to, co i komu chciało by się zdobyciem tego tytułu udowodnić.