Zwycięstwo Jagiellonii w Warszawie z Legią, z pewnością nie jest sensacją, ale z pewnością niespodzianką. Oczywiście można usprawiedliwiać porażkę Legionistów grą w osłabieniu przez większość część meczu, ale to osłabienie było wynikiem błędu Domagoja Antonovicia, który nie potrafił powstrzymać się od brzydkiego faulu na Przemysławie Frankowskim. Co znaczy szybkość w dzisiejszym futbolu, pokazał właśnie Przemysław Frankowski w tym meczu. Można wyróżniać wielu piłkarzy, ale dla mnie ten piłkarz zasługuje w pierwszej kolejności na słowa uznania. Druga czerwona kartka otrzymana pod koniec meczu, już bez wpływu na wynik przez Marco Vesovicia, również za faul na Przemku Frankowskim, której przyczyną była szybkość piłkarza z Białegostoku, za którym trudno byłoby Legioniście nadążyć, tylko potwierdza, że to właśnie piłkarz Jagiellonii mocno puka do drzwi reprezentacji Narodowej. Piłkarz z taką szybkością i tak ładnie rozwijający się, z pewnością myśli o wyjeździe na Mundial, bo to może być nasz kolejny turbo-skrzydłowy. Jagiellonia pokazała dojrzały futbol, co potwierdza, że ta drużyna jest gotowa do walki o tytuł mistrza kraju. Wygrać u siebie, nawet wysoko to jedno, ale zwyciężyć na Łazienkowskiej to już ważny wynik, który może zbudować na tyle morale zespołu z Białegostoku, że mogą nie oddać tego przewodnictwa w lidze do końca. I tylko od nich zależy teraz czy utrzymają tę kilku punktową przewagę do końca czy nie. Rywalizacja wchodzi powoli w decydującą fazę, ale na dzień dzisiejszy to Jagiellonia pokazała najciekawszy i skuteczny futbol. A gdyby napastnicy mieli lepiej nastawione celowniki, to wynik mógł być jeszcze wyższy. Długie utrzymywanie się przy piłce, konstruowanie akcji ofensywnych dokładnymi podaniami z uczestnictwem wszystkich formacji i doprowadzanie atakiem pozycyjnym do klarownych sytuacji bramkowych, musi robić wrażenie. W Legii numerem jeden, od dawna jest Arkadiusz Malarz, który i w tym meczu wygrał kilka pojedynków sam na sam z napastnikami z Białegostoku. To tylko potwierdza, że gra obronna zespołu Legii pozostawia jeszcze wiele do życzenia i nie chodzi tu tylko o samych obrońców, ale nie ma wzajemnego wspierania się zawodników i formacji, którzy raczej czują się lepiej w akcjach ofensywnych, aniżeli w walce o piłkę w obronie. Jagiellonia wygląda dobrze fizyczne, ładnie się wzajemnie piłkarze asekurują po stracie piłki, a w środku pola rządzi i dzieli Taras Romanczuk. Smutek w Warszawie, radość w Białymstoku i skutkiem dzisiejszego wyniku 0:2 coraz ciekawiej zapowiada się końcówka sezonu.