Każdego poziomu rozgrywek należy się nauczyć. Polonia Warszawa awansowała do II ligi i młodzi zawodnicy uczą się egzystowania na tym poziomie rozgrywek. O ile do poziomu gry powoli się zespół dopasowuje to wciąż widać, że trudno się dopasować się piłkarzom do niezrozumiałych interpretacji przepisów dokonywanych przez sędziów. Podczas meczu Polonii Warszawa z Legionowią, bramkarz gości wybiegł poza szesnastkę i ”zdjął” rękami, piłkę z głowy napastnika, piąstkując zagraną wysoko futbolówkę na głowę piłkarza Polonii. Sędzia zawodów natychmiast przerwał akcję, podyktował rzut wolny bezpośredni dla gospodarzy a bramkarzowi pokazał żółtą kartkę. To nowa interpretacja przepisu w grze rękami bramkarza poza szesnastką, dowolnie i ciekawie interpretowana przez sędziego. Ten sam sędzia doliczył kilka minut do pierwszej połowy meczu, ale zamiast skończyć mecz po doliczonym już czasie, przedłużył pierwszą połowę jeszcze o dodatkową ponad minutę, nie informując nikogo o swojej kolejnej decyzji. Goście zdobyli bramkę w tym doliczonym do doliczonego czasu momencie i wypadałoby się zapytać sędziego dlaczego tak zrobił. Pewnie by odpowiedział, że poszedł z duchem gry ale skoro tak to wystarczy przypomnieć, że w meczu w Poznaniu przeciwko Warcie, Poloniści mieli rzut rożny przed końcem pierwszej połowy i sędzia meczu nie pozwolił na jego wykonanie, bo właśnie minął regulaminowy czas gry, jak sam z uśmiechem poinformował piłkarzy, pokazując zegarek. Takich przykładów mogę przytaczać wiele, a wszystkie one dotyczą prywatnej interpretacji przepisów przez sędziów, niestety uderzających w zespół. To tylko poziom II ligowy i zdawać się może, że ma to być poligon dla przyszłych sędziów ligowych, ale jak widać na tym poligonie poruszają się ludzie, którzy nadeptują bez żadnej ochrony, na każdą znajdującą się na nim minę. Jeden z arbitrów, podyktował rzut karny przeciwko Polonii w momencie, kiedy piłkarze stali w murze, bo rzut wolny był uderzany z 18 metrów. Piłkarze zasłaniali rękami najbardziej czułe miejsca a uderzający huknął piłką prosto w mur na wysokości bioder. Pika trafiła w rękę jednego z zawodników w murze a sędzia wskazał na jedenastkę. Kwestia interpretacji, nie było zagrania ręką ale piłka uderzyła w rękę zawodnika. Zbigniew Przesmycki ma z pewnością coraz więcej materiału do przemyśleń, a przecież to dopiero początek ligowych zmagań.