Są takie momenty w sporcie, że przeciwnik będąc zafascynowany klasą rywala, przygląda się z szacunkiem na jego poczynania, samemu zapominając o tym, po co wyszedł na boisko. W takich sytuacjach mówimy często, że zespół przegrał mecz już w szatni, a nie na boisku. Pierwsza połowa meczu reprezentacji Polski z drużyną z Kazachstanu była właśnie takim widowiskiem. Kazachowie przyglądali się Robertowi Lewandowskiemu, Grzegorzowi Krychowiakowi, Arkadiuszowi Milikowi czy Kubie Błaszczykowskiemu, jakby chcieli się napatrzeć na zawodników, których zwykle mogą tylko pooglądać na ekranach telewizorów podczas dużych imprez piłkarskich. Nasi piłkarze umieli to wykorzystać i nie wysilając się zbytnio dochodzili do czystych pozycji strzałowych, zdobyli dwie bramki, a gdyby odrobinę lepiej byli skoncentrowani to już do przerwy byłoby z 4:0. W przerwie wiele się w obu szatniach zmieniło. Gospodarze już napatrzyli się na nasze gwiazdy i postanowili powiedzieć ”sprawdzam” to znaczy, czy przypadkiem przeciwnik nie przesadza z tą różnicą kilku klas, dzielącą do przerwy obydwa zespoły i zaczęli walczyć z determinacją przynajmniej o honorową bramkę. W tym zacietrzewieniu tak się rozpędzili, że zdobyli nie tylko honorową bramkę, ale potrafili wyrównać wynik meczu na 2:2, będąc długimi momentami zespołem lepiej prezentującym się na murawie. Ziewający w bramce do przerwy Łukasz Fabiański, po przerwie nagle został poddany egzaminowi z gry w pobliżu własnej bramki i okazało się, że razem z nowo skleconą obroną, zupełnie się nie rozumieją i kiedy obrońcy nie potrafią zatrzymać akcji zanim piłka znajdzie się w świetle bramki, nasz numer jeden, również nie bardzo wiedział jak zachować się w tych zagadkowych sytuacjach, z których padły bramki. Do przerwy w zasadzie tylko raz udało się Kazachom dojść do sytuacji 1 x 1 z naszym bramkarzem, ale napastnik widząc naszego bardzo solidnego bramkarza, zgubił z pola widzenia bramkę i strzelił, na nasze szczęście obok słupka. Do przerwy widząc, że nasi piłkarze łatwo przewracają się przy grze kontaktowej, gospodarze podostrzyli swoje poczynania w obronie, co doprowadziło do tak wielkiej frustracji naszych zawodników, że w kilku przypadkach musieliśmy się zdać na przychylność arbitra aby nie zakończyć meczu z czerwonymi kartkami.Mecz zakończył się remisem i wierzę, że będzie to ważny punkt w ogólnym rozrachunku. Grupa tym razem nie jest mocna, raczej wyrównana i każdy każdemu, jakieś punkty skradnie i w tym upatruję dużej szansy dla naszej reprezentacji na awans do finałów MŚ.