Real Madryt awansował do finału Ligi Mistrzów, po pokonaniu Bayernu Monachium 2:1. Mecz półfinałowy niesamowicie dramatyczny a emocje sięgnęły zenitu w ostatnich minutach spotkania. Zawsze powtarzamy, że futbol to gra błędów i kto ich mniej popełni wygrywa. W tym meczu mieliśmy błędy, które decydowały o wyniku. Początkowo mylili się napastnicy i mimo, że stwarzali sobie dogodne sytuacje do zdobycia bramek, to nie mogli pokonać znakomicie interweniującego bramkarza Bayernu. A skoro do klarownych sytuacji dochodzili napastnicy Realu to błędy popełniali obrońcy, a już to, co wyczyniał w drugiej połowie meczu Vinicius z Kimmichem, było okrasą tego meczu i nie bez przyczyny Vinicius został wybrany piłkarzem meczu, chociaż bramki nie zdobył. Kluczowy błąd zrobił jednak świetnie broniący do tej pory i słusznie chwalony przez komentatorów bramkarz Bayernu Manuel Neuer. Jednak wypuścił piłkę przed siebie, po wydawałoby się łatwym uderzeniu Viniego, a piłkę do bramki wstrzelił żelazny rezerwowy Realu, Joselu. Joselu był na boisku kilkanaście minut i zdobył dwie bramki, przeciągając Real do finału. Dla mnie to no był piłkarzem meczu i nikt mnie nie przekona, że mogło być inaczej. Sadzę, że bez Joselu i oczywiście bez Ancelottiego na ławce trenerskiej, awansu by nie było. Ale nie o Viniciusie czy o Joselu jest najgłośniej po tym meczu. Błąd przytrafił się też sędziom. Zbyt szybkie podniesienie chorągiewki przez sędziego liniowego i zbyt szybka reakcja gwizdkiem przez sędziego głównego spowodowały, że nie było już odwrotu od podjętych decyzji i bramki wyrównującej wynik meczu na 2:2 nie uznano. Czy słusznie zareagowano czy nie, to już nie ma żadnego znaczenia. A wystarczyło wytrzymać ciśnienie i nie podnosić chorągiewki, aby dać szansę dla sędziów przy systemie VAR. Czasem sędzia boczny nie podnosi chorągiewki widząc spalonego już na połowie boiska i dopiero po zakończonej akcji podnosi chorągiewkę dając sygnał, że był spalony. Tym razem chorągiewka pofrunęła w górę natychmiast, jeszcze po nie skończonej akcji, a zaraz za nią usłyszeliśmy gwizdek sędziego Marciniaka. Każdy z nas trenerów, miał w swojej karierze wiele momentów związanych z błędem sędziów i działo się to na różnych poziomach kariery. Akurat szkoleniowiec Bayernu Thomas Tuchel, nie jest moim ulubionym trenerem, ale w tej sytuacji wiem co czuł i mimo, że ogłosił odejście z klubu, to jednak ta sytuacja tuż przed gwizdkiem kończącym mecz, nie dający już szans Bayernowi na dogrywkę, pozostanie na zawsze w historii Ligi Mistrzów i w jego głowie. Oczywiście każdy z nas poprowadziłby tę końcówkę meczu inaczej. Nie wypada krytykować tak znakomitych szkoleniowców jakim jest Tuchel, ale zarządzanie selekcją w drugiej połowie meczu i zdjęcie swojego najlepszego gracza z boiska, jak również dokonanie innych zmian będzie uważane zawsze jako błąd szkoleniowca z Niemiec. Błędów było w tym meczu wiele, ale one wszystkie zostały przykryte decyzjami sędziów, bo to będzie mocno podnoszone przez klub z Niemiec i najprawdopodobniej przez UEFA. Nasi sędziowie, a szczególnie trójka sędziego Marciniaka to znakomici profesjonaliści i bardzo dobrzy sędziowie, oby tylko ta sytuacja w końcówce meczu Real : Bayern, nie wpłynęła na dalszą karierę naszych eksportowych sędziów. Sędzia Marciniak prowadził mecz znakomicie, a nie był to futbolowy spacerek, ale bardzo trudny mecz, w którym podejmował świetne decyzje. Ale tego już też nikt nie będzie pamiętał, bo przydarzyła się pomyłka, jaka zdarzyć się nie powinna i tak to już pozostanie na zawsze w annałach LM.