Kiedy się śledzi media i czytamy to, co po rozstaniu się selekcjonera z PZPN, jest pisane i mówione, to trudno uwierzyć, że to ta sama osoba, która jeszcze nie tak dawno była wychwalana pod Niebiosa, kiedy obejmował posadę w Związku. I nie chodzi tu tylko o tę konkretną osobę, ale tak jest w przypadku większości szkoleniowców. Kiedy jesteśmy zatrudniani to czytamy jacy jesteśmy genialni, ale kiedy się rozstajemy z klubem czy reprezentacją, to wyciąga się wszelkie możliwe negatywne opinie aby tylko podeprzeć się w przekazie, jak złym był wybór akurat tego szkoleniowca. Na szczęście Santos nie zna języka polskiego i mało go obchodzi co się o nim dzisiaj mówi czy pisze. Ale to jest przykre, bo z trenerem już się rozstaliśmy i nie ma co do niego wracać. O każdym trenerze można powiedzieć wiele dobrego i równie wiele złego. To normalne w tym zawodzie, w którym o sukcesy nie jest łatwo. Czasem po prostu trener nie pasuje ze swoją filozofią futbolu do drużyny. Ale kiedy obejmuje zespół, to jeszcze tego nie wie. Dopiero po jakimś czasie orientuje się, że znalazł się w złym miejscu i niewłaściwym czasie. Czasem podobnie jest z piłkarzami transferowanymi z jednego klubu do drugiego, ale takie zdarzenia nie wywołują tak dotkliwych negatywnych emocji. Nie zgadzam się też z castingiem na stanowisko selekcjonera. Prezes musi wiedzieć kogo chce i na kogo postawi a nie warto robić nadzieje kilku innym kandydatom. Dopiero kiedy odmówi ten jeden wymarzony kandydat wdraża się plan B. A tak kilku zostaje lekko powiedziawszy wprowadzonych w maliny, bo mieli być tylko tłem dla tego, na którego chce postawić Prezes PZPN. Oczywiście w wyborze selekcjonera liczy się też głos tak zwanej opinii publicznej i mieliśmy już w naszej historii futbolu, w taki sposób wybranych selekcjonerów. Prezesi rzadko odważą się iść pod futbolowy prąd, bo przecież jeśli cokolwiek nie wyjdzie, to gniew ludu może być nie do opanowania. Dlatego kiedy dowiemy się na kogo postawił Prezes, usłyszymy same wspaniałe opinie na temat szkoleniowca, czy będzie to ktoś z Polski czy z zagranicy. Oby tylko sam trener nie wpadał po tych wstępnych opiniach w samouwielbienie, bo jak mawiał jeden ze starszych kolegów po fachu, w dniu kiedy podpisujesz kontrakt o pracę, to jest już pierwszy dzień, jaki prowadzi cię do rozstania. Jak zwykle z wielką ufnością i wiarą w sukcesy będziemy wspierać nowego selekcjonera, oby tym razem jego przygoda z Kadrą trwała dłużej.