Obnoszenie się ludzi sportu ze swoimi preferencjami politycznymi nie zwiastuje nic dobrego. W polityce nie ma wygranych, są tylko mniej lub bardziej przegrani, a nic tak nie dzieli ludzi obecnie w Polsce jak polityka. Dopinanie się do jednej lub drugiej partii bez względu na to czy jest to koniunkturalne czy podyktowane własnymi przekonaniami, nie wróży nic dobrego. Oczywiście na chwilę pomaga czerpać z dobrodziejstw bliskości politycznej, ale szkoda jest marnować własną legendę sportową, przez pryzmat której i tak wszyscy sportowcy będą zawsze postrzegani aniżeli budować polityczne zamki z piasku, które przy pierwszej lepszej burzy znikną w piaskownicy. Obserwowałem wypowiedzi moich kolegów oraz piłkarzy, z którymi pracowałem, dotyczące publicznego wspierania obu kandydatów na fotel Prezydenta RP. Wśród sportowców nie ma jednomyślności, kogo chcą popierać i na kogo oddawali swój głos. Dlatego lepiej pozostać przy sporcie, bo sport zawsze jednoczył ludzi, szczególnie na poziomie reprezentacyjnym a nie dzielił, bo na stadionach nikt nikogo nie pyta jakie ma preferencje polityczne. Liczy się polska reprezentacja, hymn i narodowe barwy, bez względu czy siedzi się z lewej strony trybuny czy z prawej. Jedynym najrozsądniejszym wyjściem dla sportowego światka jest założenie własnej partii i wtedy nikt do nikogo pretensji mieć nie będzie. Ale na to raczej liczyć nie można, więc moi koledzy pozostaną skłóceni tym, że jeden szedł do wyborów pod sztandarem Prezydenta Dudy a inny pod sztandarem Prezydenta Trzaskowskiego. Sadzę, że tak naprawdę programów kandydatów nikt dokładnie nie znał, a więc jedni preferowali PIS a drudzy PO. Tak się składa, że w czasach kiedy Polska starała się o wejście do Unii Europejskiej, robiono różne eventy mające na celu promowanie naszego kraju. Jednym z takich eventów był mecz w Belgii w którym dawne polskie gwiazdy futbolowe oraz najważniejsi ówcześni politycy w kraju, grali przeciwko gwiazdom piłkarskim z krajów unijnych i kilku ważnym unijnym politykom. W zespole obok siebie grali obecni politycy PIS i PO, nie było żadnych problemów, współpracowali znakomicie a mecz zakończył się naszym zwycięstwem 3:2. Dziś nie wiem czy taka współpraca na boisku byłaby możliwa, bo z piłkarzami w szatni bym sobie poradził ale czy obecni politycy potrafiliby zagrać dla wspólnego celu, nie wiem. Jedno jest pewne, że tym razem na poprowadzenie takiej drużyny już bym się nie zapisał.