Nie ma drużyn niepokonanych. Nawet najmocniejszy klubowy zespół na świecie, jakim jest Liverpool, nie jest zespołem nie do pokonania. Atletico ma swój sposób na zwyciężanie. Ich sposób gry nie każdemu przypada do gustu, ale to jest trenerskie DNA Diego Simeone i nikt w Madrycie nie ma do niego pretensji o sposób gry zespołu. Bronią całym zespołem pod własną bramką. kontratakują i szukają stałych fragmentów gry. Jak się okazało taki sposób gry, wystarcza aby pokonać bardzo ofensywnie nastawiony Liverpool. Oczywiście w futbolu jak w każdej innej dyscyplinie sportowej trzeba mieć odrobinę szczęścia. I w tym meczu szczęście było po stronie Atletico. Liverpool miał swoje szanse. Dwukrotnie Salah i raz Henderson znaleźli się w dogodnych sytuacjach bramkowych. Ale tym razem nie trafiali w bramkę i robili to tak fatalnie, że przez 90 minut nie trafili ani razu w światło bramki. Aż się wierzyć nie chce, że drużyna, która tak skutecznie gra w tym sezonie, zagrała tak słabo w ataku właśnie w tak ważnym meczu w Madrycie. Jakby tego było mało, trener Liverpool Jurgen Klopp musiał w przerwie zmienić Mane, bo jego frustracja zamieniała się w agresję i gdyby nasz eksportowy sędzia, który ten mecz prowadził Szymon Marciniak, był bardziej rygorystyczny, to Liverpool kończyłby mecz w dziesiątkę, bo Mane powinien wylecieć z boiska. Dlatego trudno zrozumieć wściekłość Kloppa, który pobiegł z pretensjami do Marciniaka po meczu, zamiast podejść i podziękować mu, bo gdyby Liverpool musiał grać w dziesiątkę całą drugą połowę meczu, to kto wie czy nie poniósłby dotkliwszej porażki. Zwycięstwo się liczy i wydaje się być dobrą zaliczką przed rewanżem dla Atletico, ale Liverpool na wyjeździe a Liverpool na własnym boisku to dwie różne drużyny i dlatego będzie ciekawie w drugim meczu. Praca trenerów bardzo ciekawa. Klopp próbował różnych zmian ustawień i zdjął z boiska swoje dwa ofensywne filary jakimi są Mane i Salah. Niewiele to dało, bo zmiennicy również nie potrafili trafić w bramkę. Simeone oszczędnie zarządzał zmianami, chociaż pokazał Diego Costę w końcówce meczu, dając sygnał, że za chwilę problemy z kontuzjami napastników przejdą w jego drużynie do historii. Jeszcze raz udowodniono, że liczba wymienionych podań nijak nie przekłada się na wynik zespołu.Liverpool wymienił ponad 600 podań i przegrał z drużyną, która wymieniła tych podań trzykrotnie mniej. Simeone pokonał Kloppa, ale czy potrafi wyrzucić go za burtę Ligi Mistrzów dowiemy się po meczu rewanżowym.